Sprawa męczenia koni na trasie do Morskiego Oka nie ma końca. Fundacja Viva! mówi jednak „dość” i zrywa współpracę z Tatrzańskim Parkiem Narodowym oraz z Ministerstwem Klimatu i Środowiska. „Oszukali nie tylko nas, ale i całe społeczeństwo, podjęli decyzję za naszymi plecami” – zżymają się aktywiści. Ministerstwo, mimo przedwyborczych obietnic koalicji z kampanii 2023 r., wyeliminowało stronę społeczną z rozmów o przyszłości transportu konnego do Morskiego Oka.
– Wykluczenie trzeciego sektora jest niezgodne z umową koalicyjną podpisaną przez wszystkie obecnie rządzące partie – zwraca uwagę Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!. Zapisano tam: „Strony Koalicji dostrzegają wielki potencjał i zaangażowanie w procesy społeczne organizacji pozarządowych. Organizacje Trzeciego Sektora nie mogą być pomijane i marginalizowane”. Tymczasem, decydując o przyszłości transportu konnego na trasie do Morskiego Oka, pominięto udział strony społecznej.
Chodzi o kompromis, który dwa miesiące temu wypracowali między sobą ministra Paulina Hennig-Kloska i dyrektor TPN Szymon Ziobrowski: ustalono, że konie zostają na trasie – choć w ub.r. ministerstwo zapowiadało likwidację tej formy transportu. Zignorowano tym samym 104 organizacje społeczne, które razem z Vivą! żądają likwidacji transportu konnego na tej trasie. Konie dalej będą ciągnąć wozy z turystami od Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza i dopiero tam turyści będą się mogli przesiąść do elektrycznych busów. – To najgorsze rozwiązanie, bo nie daje ludziom wyboru, tylko spina transport konny z elektrycznym, na który jest jeden łączony bilet – mówi Plaszczyk. – Busy parku narodowego, tak szumnie reklamowane jako sukces ministerstwa, nie będą więc alternatywą, ale częścią systemu wykorzystywania zwierząt.