Premier rozpoczął swoje przemówienie kwadrans po dziewiątej i mówił przez blisko godzinę. Czy to było „nowe otwarcie”, jak tego oczekiwaliśmy? Nie do końca – jak się dowiedzieliśmy, rekonstrukcja rządu połączona ze zmianami personalnymi nastąpi dopiero w lipcu. Nie potwierdziły się również przypuszczenia komentatorów, że swoim exposé premier mocno zaznaczy pozycję koalicjantów i będzie dużo mówił o proponowanych przez nich projektach ustaw. Owszem, podziękował im i zapowiedział zrealizowanie pomysłów Lewicy i Polski 2050 w dziedzinie mieszkalnictwa, wspomniał o zakazie używania telefonów w szkołach, ale wszystko to było zdawkowe. Nie było żadnych informacji o nowej umowie koalicyjnej czy też zmianie na stanowisku marszałka Sejmu, jakkolwiek sam Szymon Hołownia na konferencji prasowej aluzyjnie odniósł się do zakończenia swojej misji.
Padła też w przemówieniu premiera zapowiedź powołania rzecznika rządu, co zresztą wydawało się w ostatnich dniach sprawą przesądzoną. Exposé było w większości podsumowaniem sukcesów rządu koalicji 15 października, zwłaszcza w porównaniu z końcem rządów PiS, a także zapowiedzią nieugiętej dalszej pracy pomimo spodziewanej bardzo trudnej kohabitacji z nowym prezydentem.
Tusk bardzo stanowczo stwierdził, że koalicja ma nadal mocny mandat do rządzenia, konstytucyjny obowiązek brania pełnej odpowiedzialności za państwo, a wszystkie projekty reformatorskie będą w dalszym ciągu procedować, niezależenie od tego, jak odniesie się do nich PiS i prezydent. W stronę opozycji, domagającej się „rządu technicznego”, Tusk rzucił hasło „opozycji technicznej”, czyli konstruktywnie współpracującej z rządem.