We wtorek spotkała się Rada Naczelna PSL, która wedle doniesień „Gazety Wyborczej” miała podjąć decyzję o rozwiązaniu koalicji z Polską 2050. Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz twierdzi, że niepotrzebne były żadne decyzje, bo umowa dotyczyła wyborów (parlamentarnych, samorządowych, do europarlamentu i prezydenckich) i naturalnie dobiegła końca. Pytani przez Onet politycy PSL – Piotr Zgorzelski, Miłosz Motyka, Urszula Pasławska – potwierdzili, że uchwały nie było, ale w dyskusji dominowało przekonanie, że projektu nie należy przedłużać.
Trzecia Droga: zostaną przyjaciółmi?
Pierwsze doniesienia skomentował na X marszałek Sejmu Szymon Hołownia: „Decyzję Rady Naczelnej naszego koalicjanta PSL o faktycznym zakończeniu projektu Trzeciej Drogi przyjmujemy ze zrozumieniem i wdzięcznością. Zrozumieniem, bo umawialiśmy się na serię czterech wyborów. Wdzięcznością, bo obustronnie dotrzymaliśmy wzajemnych zobowiązań, a lojalność i zaufanie to w polityce fundamentalna rzecz”. Za niecałe dwa tygodnie zbierze się również Rada Krajowa Polski 2050, która zaplanuje dalsze, już samodzielne prace partii.
Hołownia widzi swoje ugrupowanie w roli „rzecznika odważnego rozwoju”, a samodzielność daje mu „poczucie radości”. Nie dziwi ulga, którą odczuwa marszałek, ponieważ w ostatnich miesiącach współpraca nie układała się najlepiej. Po sukcesie w 2023 r. (uratowanym na ostatniej prostej), samorządowej i europarlamentarnej porażce wybory prezydenckie okazały się ostatnim gwoździem do trumny. Za projektem Trzeciej Drogi nie przemawiał ani wynik kandydata, ani zaangażowanie aktywu PSL.
Nie rozstają się w chwale
Obie partie od miesięcy szukały wspólnych punktów – z początkowej deklaracji pozostały jedynie podpisy liderów. Sprawy światopoglądowe – zwłaszcza dotyczące związków partnerskich – podzieliły Trzecią Drogę, nomen omen, na pół. Dodatkową trudność stanowiło rozwarstwienie elektoratu: wiejskiego PSL i miastowej Polski 2050.
Na koniec zabrakło tego, co stanowiło jedyne niezawodne spoiwo obu formacji – sympatii i dobrych relacji między liderami. Co prawda Kosiniak-Kamysz i Hołownia wielokrotnie występowali razem i wypowiadali się o sobie w ciepły sposób. Ale zerwanie nastąpiło przez „SMS” – był przeciek medialny, są wpisy na X i wywiady. Nie było wspólnej konferencji, która dałaby szansę na wzajemne podziękowania, wyliczenie wspólnych sukcesów i wyznaczenie dalszej drogi. Projekt kona pod drzewem na polu bitwy, a nie w chwale walki o polityczną Valhallę. Dla ludowców to jednocześnie ciąg dalszy nieudanych współprac.