Kraj

Awantura o fotel marszałka. Kogo i jak udobrucha Tusk? W koalicji trwa miesiąc dziegciowy

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia i wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty Marszałek Sejmu Szymon Hołownia i wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Niemądry spór o fotel marszałka między Włodzimierzem Czarzastym i Szymonem Hołownią ma w sobie destrukcyjny potencjał, i to w kluczowym momencie, tuż przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego.

Powoli zbliża się zaplanowana w umowie koalicyjnej zmiana warty. Po pierwszych dwóch latach kadencji, kiedy w dość efektowny sposób wysoce eksponowaną funkcję marszałka Sejmu pełnił lider Polski 2050 Szymon Hołownia, jego fotel ma zająć wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy. Zgodnie z umową ma się to stać dokładnie 13 listopada.

Tymczasem otoczenie Hołowni – zwłaszcza w osobach Pauliny Hennig-Kloski i posła Pawła Śliza – zaczęło formułować w mediach żądanie, aby w ramach rekonstrukcji rządu zmiana w fotelu marszałka została powiązana z przyznaniem Polsce 2050 stanowiska wicepremiera – jak należy to bodajże rozumieć, kosztem wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego. Zastępczynią Donalda Tuska, jak sugeruje sam Hołownia, miałaby zostać Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Generalnie argument polityków Polski 2050 jest taki, że lewica ma najmniejszy klub parlamentarny z całej koalicji i aż czterech ministrów oraz wicepremiera. Za dużo.

Letnie plany na nowe otwarcie w rządzie

Tymczasem Włodzimierz Czarzasty ani myśli ustępować – umów wszak należy dotrzymywać. I oto mamy klincz, który w normalnych warunkach byłby do przezwyciężenia, ale warunki normalne nie są i nawet taki spór ambicjonalno-personalny może stać się zarzewiem procesu rozkładu koalicji i zepsuć letnie plany premiera na nowe rządowe otwarcie. Trochę to żenujące, ale wygląda na to, że niemądry spór o fotel marszałka między Włodzimierzem Czarzastym i Szymonem Hołownią ma w sobie destrukcyjny potencjał, który doprowadzić może nawet do wcześniejszych wyborów. A jest to tym bardziej niebezpieczne, że wszystko wskazuje na to, iż prezydent Karol Nawrocki będzie chciał wywołać kryzys rządowy najwcześniej, jak się da – najlepiej już we wrześniu, wtrącając się do prac nad budżetem.

Reklama