Rekonstrukcja rządu, przeciągana i czasami już obśmiewana, okazała się bardziej znacząca, niż przewidywano. Co prawda premier Tusk zamieszał personaliami głównie w puli przypadającej na jego formację, Koalicję Obywatelską. Widać, że koalicjanci, zwłaszcza Polska 2050, mocno się postawili i w ich częściach rządu zmiany są nieznaczne, choć w paru przypadkach by się przydały. Ale marszałek Hołownia wciąż prowadzi mało zrozumiałą grę: najpierw spotkania w domu Adama Bielana, a ostatnio stwierdzenia, że nie wyklucza opuszczenia koalicji i że był namawiany, m.in. „przez polityków”, do zamachu stanu. Stan koalicji można więc określić jako ciężki, ale stabilny. Na wszelki wypadek sobotnim wiecem w Pabianicach Tusk przywrócił format z kampanii w 2023 r. – rozpięta biała koszula, pytania z sali – co może oznaczać, że przedterminowe wybory stały się prawdopodobne. Swoją drogą to spotkanie nie było dla premiera łatwe. Ale premier jeszcze raz poprosił o zaufanie, nawet jeśli nie wszyscy rozumieją jego różne działania.
Z nowego rządowego rozdania, gdzie powstały dwa duże ośrodki nadzorowane przez ministrów Domańskiego i Motykę, może wynikać, że Tusk bardziej postawi teraz na jakieś nowe projekty, tzw. wielkie inwestycje, infrastrukturę, słowem na to, co mu nieźle szło kiedyś, w czasie prosperity Platformy, czyli w latach 2007–11. Ale i tak największe zainteresowanie mediów, a także wyborców Platformy, co było widać w socialach, przyciągnęły dwie nominacje: funkcja wicepremiera dla Radosława Sikorskiego i stanowisko ministra sprawiedliwości dla Waldemara Żurka. Uważa się, że tym samym Sikorski już wyraźnie zajął miejsce numer dwa w obozie władzy i być może zostanie premierem jeszcze przed wyborami w 2027 r., a za pięć lat kandydatem na prezydenta.