Ring wolny
Ring wolny. Dudę żegnamy z ulgą i bez żalu, Nawrockiego witamy bez nadziei
Andrzeja Dudę żegnamy z ulgą, Karola Nawrockiego witamy bez nadziei. Nowy prezydent już nawet nie udaje, że zamierza być „prezydentem wszystkich Polaków”. Karol Nawrocki jasno określił, że jego głównym celem jest obalenie rządu; żadnym gestem nie okazał szacunku rywalowi ani jego wyborcom; a zaraz po inauguracji ma ruszyć w triumfalny objazd po kraju, co będzie zapewne niekończącym się spektaklem upokarzania pokonanych.
Polska prezydentura, pomyślana w konstytucji jako gwarant ciągłości i spoistości państwa, uległa okrutnej degradacji. Dziś jest już tylko narzędziem walki politycznej i ideologicznej, mobilizowania jednej połowy elektoratu przeciw drugiej. Od czasów Aleksandra Kwaśniewskiego każdy kolejny „Najwyższy przedstawiciel Rzeczpospolitej” pozostaje jedynie półprezydentem pół-Polski. Ale wszystko wskazuje na to, że obecna wersja będzie jeszcze gorsza od poprzedniej.
Plan Tuska legł w gruzach
Andrzej Duda, który kończył swoją 10-letnią kadencję serią żenujących, prowokacyjnych odznaczeń, ułaskawień, wypowiedzi, nigdy nie wyszedł z roli „długopisu Prezesa”, lecz jako persona był bardziej śmieszny niż groźny; szkodził i bawił. Bez własnego zaplecza, kwalifikacji, bez charakteru – w sumie bez politycznego znaczenia. Karol Nawrocki, jeśli chodzi o doświadczenie polityczne, państwowe, a nawet kampanijne, był – w momencie wybrania go przez Jarosława Kaczyńskiego – jeszcze bardziej znikąd niż Andrzej Duda. To, że wygrał, pokazuje, jak groźnym przeciwnikiem jest Jarosław Kaczyński i jak sprawnym aparatem dysponuje. Oraz jak niezborny, nawet arogancki, okazał się „obóz demokratyczny”. Kopiując Kaczyńskiego po wyborach 2023 r., Donald Tusk też nie dopuścił do jawnych rozliczeń po porażce (choć z jego ostatnich wypowiedzi można odczytać osobistą pretensję do Rafała Trzaskowskiego).