A więc wojna. Nawrocki idzie na rozbicie, mruga do Hołowni i lewicy. Koalicji to źle wróży
A więc wojna. Przynajmniej od początku wiadomo, że kohabitacji nie będzie. Karol Nawrocki w swoim pierwszym przemówieniu ostro zaatakował rząd Donalda Tuska. Nie było podziękowań dla Rafała Trzaskowskiego, nie było apeli o sklejenie podzielonego społeczeństwa. Były słowa o „wolnym wyborze Polek i Polaków wbrew kłamstwom, propagandzie i pogardzie”, z którymi miał w kampanii mierzyć się nowy prezydent. Nie brzmiało to jak groźba zemsty, bardziej jak napawanie się słodyczą wygranej i triumfem. Dokąd to nas zaprowadzi, czas pokaże. Obecnie nie wie tego nawet prezes Kaczyński.
Prezydent na rozbicie
Pierwsze przemówienie prezydenta Nawrockiego mało przypominało orędzie najwyższego urzędnika w kraju – raczej kampanijny spin czy przemowę generała przed kolejną bitwą. Zwłaszcza że Karol Nawrocki jasno wskazał wrogów: Unia Europejska, Donald Tusk, Waldemar Żurek, wszyscy przeciwnicy prezydenckiej wizji.
Warto zwrócić uwagę na dwa fragmenty przemówienia. Po pierwsze, prezydent nawołuje do wielkich inwestycji, rewizji projektu CPK, ale i uwzględnienia Polski lokalnej, co wyraził w słowach o równym podziale 35 lat sukcesu RP.
Po drugie, bezpośrednio uśmiechnął się również do Lewicy. Nawrocki bez cienia wstydu (pamiętacie aferę z kawalerką?) zapowiedział gotowość do pracy ponad podziałami nad rozwiązaniem kryzysu mieszkaniowego w Polsce, a także na rzecz poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnościami czy kontrolą budżetu.