Plan Nawrockiego jest sprytny. Prowokuje w sprawie Ukrainy, brzmi prawie jak Braun
Do rekordu jeszcze daleko. Dzierży go Lech Wałęsa, który w czasie prezydentury posłużył się wetem 27 razy. Aleksander Kwaśniewski w sumie z prerogatywy skorzystał 35-krotnie, ale miał na to dwie kadencje. Podobnie jak Andrzej Duda, który odrzucił 21 ustaw.
Najoszczędniej z prawa korzystał Bronisław Komorowski – cztery razy. Karol Nawrocki zrównał się z nim przez 20 dni urzędowania. „Nie” powiedział ustawom deregulacyjnym (sztuk dwie), wiatrakowej i przedłużającej pomoc dla obywateli Ukrainy. Na papierze wygląda to konfrontacyjnie. Prezydent mówi zarazem językiem miłości, momentami wręcz miłości ojcowskiej. Ale miłość kończy się na granicach kraju. Im dalej na wschód, tym bliżej mu do języka Grzegorza Brauna.
Reprymendy Nawrockiego
Plan prezydenta jest sprytny. Ustawy odrzucone to zaledwie 1 proc. wszystkich przedłożonych do podpisu. Dwukrotnie się pochwalił, że jego aprobatę uzyskało najpierw 21, a następnie pięć projektów. To sygnał do społeczeństwa, że plotki o torpedowaniu działań rządu Tuska są przesadzone. Oczywiście sygnuje zarazem tylko projekty „dobre dla Polaków”, ułatwiające życie, procedury. W skrócie: prezydent zgadza się na ich przyjęcie.
Marchewce winny jest kijek, więc obok dobrej wiadomości jest zawsze ta zła – weto. Za pierwszym razem odosobnione (ustawa wiatrakowa), w poniedziałek aż trzy. Aprobaty prezydenta nie uzyskały dwa projekty deregulacyjne – obniżka kar za przestępstwa skarbowe oraz wyznaczanie osoby odpowiedzialnej za płatności – oraz ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy. Decyzjom towarzyszyła stosowna reprymenda: finanse publiczne są w złym stanie, a pomoc dla Ukraińców miała obejmować jedynie tych pracujących na terenie Polski.