Gry w przegraną
Rozpędzona licytacja na populizmy. Jest groźnie. Zatrzymać się jej nie da, a i tak wygra populista
Współczesne liberalne elity – nie tylko w Polsce – wydają się wychodzić z założenia, że jeżeli problemem demokracji jest dzisiaj popularność populizmu, należy wtopić się w tło i populistów przeczekać. Traktując to rzecz jasna jedynie jako manewr taktyczny, uzasadniony przesuwaniem się społecznych nastrojów w prawo.
Ale dla demokratów szczególnie dotkliwa była porażka Rafała Trzaskowskiego, który flirtując w kampanii z populizmami, stracił liberalną cnotę, a rubelka w postaci oczekiwanej wygranej i tak nie zarobił. Niestety przegrane wybory to dopiero początek problemu. Rozpędzonej już licytacji na populizm tak po prostu nie da się zatrzymać, a jej wygranym na koniec zazwyczaj okazuje się populista.
Oto dwa przykłady z ostatniego czasu, które tę prawidłowość znakomicie ilustrują.
Czytaj też: Karol, który chce być Donaldem
Biedny Polak patrzy na Ukrainę
Pierwszy dotyczy zawetowanej przez prezydenta Karola Nawrockiego ustawy przedłużającej wsparcie dla obywateli Ukrainy. Oficjalnie z powodu zignorowania zgłoszonego w kampanii Trzaskowskiego postulatu odebrania niepracującym Ukraińcom prawa do świadczenia 800 plus. Problem od początku był jednak wydumany, gdyż zdecydowana większość świadczeniobiorców akurat pracuje, z niebagatelną zresztą korzyścią dla polskiej gospodarki. Zjawisko turystyki socjalnej jest marginalne i nie wiąże się z poważniejszymi skutkami dla budżetu.