Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Co spadło na dom w Wyrykach? Im bardziej agresywna będzie Rosja, tym więcej może być takich zdarzeń

Wyryki, powiat włodawski. Dom zniszczony w nocy, gdy polską przestrzeń powietrzną naruszyły rosyjskie drony, a dowództwo Wojska Polskiego i NATO zdecydowało się kilka z nich zestrzelić. 10 września 2025 r. Wyryki, powiat włodawski. Dom zniszczony w nocy, gdy polską przestrzeń powietrzną naruszyły rosyjskie drony, a dowództwo Wojska Polskiego i NATO zdecydowało się kilka z nich zestrzelić. 10 września 2025 r. Jacek Szydłowski / Forum
Nieuchronne ryzyko czy blamaż? MON pośrednio przyznaje, że to nie rosyjski dron, a polska rakieta przebiła dach. Sytuacja, w jakiej znalazło się wojsko, jest na pewno bardzo nieprzyjemna, ale nie powinna nikogo zaskakiwać. Dlatego w Polsce konieczne są zmiany prawne.

Tydzień temu na Polskę spadła bezprecedensowa fala rosyjskich dronów, a polskie lotnictwo wojskowe zostało zmuszone do bezprecedensowego działania – użycia uzbrojenia przeciwko wrogim celom powietrznym w „bitwie”, która nie oznaczała początku wojny i toczyła się w czasie pokoju. Niestety, w tej gorącej nocy z wtorku na środę wydarzyła się też bezprecedensowa szkoda, bo „coś” spadło na czyjś dom, 15 km od granicy z Białorusią, blisko „trójstyku” z Ukrainą.

W pierwszych godzinach po rosyjskim ataku dronowym nie było jasności, co to było, ale z miejsca zaczęły narastać wątpliwości, czy skierowane na Polskę drony Gerbera, zbudowane w większości z materiałów takich jak sklejka, plastik i styropian, mogłyby zrobić dziurę w dachu. Jakąś opcją było to, że to „coś” było solidniej zbudowanym shahedem, który albo nie był uzbrojony, albo nie wybuchł. Ale szybko spekulacje przerodziły się w podejrzenia, a gdy lubelska prokuratura przyznała w poniedziałek, że nie ma pewności, co spowodowało dziurę w dachu, puściły hamulce ostrożności.

Jako pierwsza napisała we wtorek „Rzeczpospolita”, że wedle jej źródeł w wojsku na dom spadła polska rakieta powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM, odpalona z myśliwca F-16. Pocisk (wart ok. 1 mln dol.) miał mieć awarię systemu sterowania. Ale inny system, rozbrajający jego głowicę, zadziałał prawidłowo, dlatego nie było wybuchu. Zbudowana z metalu rakieta zrobiła więc dziurę w dachu i wpadła do pokoju na piętrze. W pomieszczeniu na szczęście nikogo nie było, gdyby doszło do wybuchu, skutki zdarzenia mogłyby być tragiczne.

Czytaj także:

  • drony
  • lotnictwo wojskowe
  • Rosja
  • Wojna w Ukrainie
  • Wojsko Polskie
  • Reklama