Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Chętni do marszu

11 listopada: kolejny etap prawicowej wojny. Kto, z kim i przeciwko komu będzie maszerował?

Wewnętrzne tarcia na prawicy nie służą ulicznym mobilizacjom. Dla wielu potencjalnych uczestników są one mało zrozumiałe, w końcu prawdziwy wróg jest przecież gdzie indziej. Wewnętrzne tarcia na prawicy nie służą ulicznym mobilizacjom. Dla wielu potencjalnych uczestników są one mało zrozumiałe, w końcu prawdziwy wróg jest przecież gdzie indziej. Arkadiusz Hapka
Jeden naród, ale trzy prawice. I to ostro ze sobą rywalizujące, co kładzie się cieniem na przygotowaniach do zbliżającego się Marszu Niepodległości.

Z prawdziwą polskością tak już jest, że nabiera właściwych barw dopiero w zderzeniu z zewnętrzną opresją. Marszowi Niepodległości zawsze więc dobrze robi jakaś kłoda rzucona pod nogi przez władzę. Bo wtedy od razu widać, kto jest kim. Czyli z jednej strony obcy namiestnik, który boi się własnego narodu, a z drugiej – autentyczni polscy patrioci, którym odbiera się prawo do świętowania niepodległości na dorocznym wielkim marszu w stolicy.

Tak było chociażby w ubiegłym roku, kiedy organizatorzy ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości sami sprowokowali konflikt podesłanym do warszawskiego magistratu planem wielodniowych obchodów z kulminacją na 11 listopada. Oczywiście z góry zakładając, że ratusz nie wyrazi zgody na tak długotrwały paraliż miasta. Tym bardziej że Rafał Trzaskowski szykował się wtedy do kampanii prezydenckiej, więc miał dodatkowy powód, żeby odbić piłeczkę i pokazać swoim zwolennikom niezłomność. Zrobił się z tego widowiskowy spór, który obie strony wytrwale rozgrywały. I o to dokładnie chodziło.

Ale w tym roku Trzaskowski niestety nie stanął na wysokości zadania. Wyszedł ze swojej tradycyjnej roli, nie podejmując najmniejszej choćby próby zablokowania marszu. I w sumie trudno mu się dziwić, że po przegranej kampanii wolał mieć święty spokój, skoro aktualnie o nic konkretnego nie musi walczyć. Niemniej organizatorów marszu wyraźnie to zdeprymowało, bo najprawdopodobniej liczyli na jakieś zwyczajowe starcie.

Czytaj też: Konfederacja w strefie zgniotu

Podpalić emocje

Nie składają jednak broni, chwytając się każdej szansy na podkręcenie emocji.

Polityka 45.2025 (3539) z dnia 04.11.2025; Polityka; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Chętni do marszu"
Reklama