Konfederacja już rządzi?
Konfederacja w strefie zgniotu. Kaczyński chce ją zadusić. Tusk lawiruje, bo ma trudniej
Chociaż uwagę przyciągają widowiskowe starcia prezydenta Nawrockiego i jego ludzi z obozem premiera Tuska, najważniejsza batalia na partyjnej scenie toczy się wokół Konfederacji. Ta prawicowa formacja uważana jest dzisiaj za jedyny polityczny start-up, który będzie miał znaczenie w wyborach w 2027 r., pozyskujący nowych wyborców, spoza wpływów PiS i PO. Partia Hołowni, która miała być Konfederacją light, już się raczej nie podniesie, Lewica zakotwiczyła na ok. 6 proc.; Razem Zandberga spadło pod wyborczy próg, podobnie jak PSL.
Jako świeży pomysł pozostaje zatem tylko Konfederacja, ze swoimi 14–15 proc. zwolenników – i to ona posiada dzisiaj pakiet kontrolny polskiej polityki. Dlatego rozmaite zdarzenia na publicznej scenie w ostatnich i nadchodzących miesiącach można postrzegać jako elementy gry o Konfederację. Przez całe lata partie liberalne uważały na to, „co powie PiS”, teraz liczy się, „co powie Konfederacja”, choć nikt się do tego nie przyzna.
Czytaj też: Wojna totalna na prawicy
Plan niszczenia
Jarosław Kaczyński przyjął metodę zaduszenia Konfederacji. Chce się pozbyć Mentzena, przejąć jego ludzi, a przede wszystkim wyborców. Bardzo ostro go atakuje, zarzuca społeczny darwinizm, powinowactwa z programem Balcerowicza, chęć sprywatyzowania gospodarki i ochrony zdrowia. Niedawno w Krakowie powiedział: „Realizacja pomysłów Mentzena w praktyce oznaczałaby rozpad państwa polskiego w kilka dni”, i zapewnił, że koalicja z Konfederacją nie wchodzi w grę. Ponadto, zdaniem Kaczyńskiego, jest jeszcze jeden problem.