Nieciekawa prawda
Prawda traci zasięgi. Po głośnej rozmowie Rymanowskiego, czyli fakty nie są już niezbędne
Zaczęło się od okładki „Newsweeka” z bijącym po oczach tytułem „Brednie u Rymanowskiego”. Numer trafił do kiosków w poniedziałek 3 listopada, ale prawdziwa wojna wybuchła dopiero nazajutrz. O rozmowie Rymanowskiego z technolożką żywienia prof. Grażyną Cichosz zaczęły pisać również inne media, podkreślając sprzeczność zawartych w nim tez z konsensem naukowym oraz ich społeczną szkodliwość. Co dla obrońców „wolnego słowa” w sieci stało się zaraz dowodem na to, że nagonka od dawna była przygotowana i jakaś niewidzialna siła ją orkiestruje.
„Atak na Rymanowskiego” stał się centralnym wydarzeniem w sieci, osiągając apogeum w środę. Jak zmierzył Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura, tego dnia temat wygenerował 35 mln reakcji w sieci, wyprzedzając w wyścigu o uwagę sprawę Ziobry o 13 mln. Trzy czwarte komentujących wzięło w obronę Rymanowskiego, widząc w nim „głos rozsądku” oraz ofiarę „cenzury”. Licznik odsłon pod rozmową z Cichosz na profilu „Rymanowski Live” bił jak szalony, przekraczając 2 mln. Przy okazji spuchła do pół miliona liczba jego subskrybentów na YouTube. Według programu szacującego ogólny poziom przychodów kanał Rymanowskiego miesięcznie może teraz generować nawet 140 tys. dol.
Bezstronny Rymanowski
Rymanowski od ponad trzech dekad jest gwiazdą medialnego mainstreamu. Przez lata twarz TVN, a dzisiaj w Polsacie i Radiu Zet. Zaczynał jako prawicowy pampers z telewizyjnej ekipy Wiesława Walendziaka w latach 90. Pracując później w medialnych korporacjach, nie ukrywał swoich konserwatywnych przekonań, ale też ich nie eksponował.
Budował markę dziennikarza bezstronnego. Specjalizował się w rozmowach z politykami, ale rozmawiał z nimi trochę jak Mariusz Szczygieł z ludźmi mającymi do opowiedzenia niezwykłe historie w telewizyjnym talk-show z lat 90.