Sprawę dywersji trzeba traktować serio. Kaczyński kompromituje się jako polityk i patriota
Jarosław Kaczyński nie stawił się w Sejmie, by osobiście wysłuchać premiera, referującego najnowszy i najpoważniejszy jak dotąd przykład eskalacji wrogich działań przeciwko Polsce. Tłumaczył to mediom „kwestią smaku”. Jeśli lider największej obecnie partii opozycyjnej pod takim pretekstem dezawuuje szefa rządu w takim momencie, to kompromituje się jako polityk i patriota.
W chwilach krytycznych dla bezpieczeństwa narodowego obowiązkiem klasy politycznej, a w szczególności demokratycznie wybranego parlamentu, jest potraktować sprawę dywersji kolejowej poważnie. To znaczy potraktować ją jako zagrożenie obywatelskiego dobra wspólnego, jakim jest państwo polskie. Nie wykorzystywać debaty poselskiej do siania nieufności do rządu, lecz do uspokojenia społeczeństwa, że państwo panuje nad sytuacją.
Nawiasem mówiąc, taki obowiązek mają też media publiczne i prywatne, legalnie działające w naszym kraju. Mnożenie wątpliwości i zadawanie władzom pytań z podważającą ich działania tezą, gdy śledztwo się toczy, jest w mojej ocenie nadużywaniem słusznej zasady wolności słowa i przejrzystości działań państwowych. Mówimy tu przecież o dywersji i terroryzmie, a nie o normalnej w demokracji grze politycznej między opozycją i aktualnie rządzącymi.
Czytaj też: Dywersja na kolei. Pierwsze zatrzymania i zarzuty. Sikorski: Zamykamy rosyjski konsulat w Gdańsku
Kto tego nie widzi, ryzykuje niepodległość
Ale i ta gra ma w tym przypadku swoje granice.