Paweł Szefernaker, szef gabinetu prezydenta Nawrockiego, ostrzegł przed niebezpieczeństwami związanymi „z serią pozornie niepowiązanych zdarzeń”, które wprawdzie osobno nie wyglądają groźnie, ale razem układają się w obraz sytuacji, „którą musimy natychmiast odwrócić, jeśli chcemy, by Polska pozostała suwerenna i bezpieczna”. Zwraca np. uwagę na skandaliczną aukcję w Niemczech, na której miały zostać sprzedane pamiątki po ofiarach niemieckich zbrodni wojennych, a do tego dokłada informację o pozornie niepowiązanym z tą aukcją ataku niemieckiego ambasadora na raport dotyczący należnych Polsce reparacji wojennych. Oraz przypomina, że w tym samym czasie, gdy niemiecki ambasador atakuje polski raport, „ktoś wysadza tory między Dęblinem a Warszawą”, a prezydentowi „odmawia się kontaktu z szefami najważniejszych służb”.
Zgadzam się z Szefernakerem, że tylko niepatriota lub osoba z deficytem umysłowym nie powiązaliby tych zdarzeń, sprytnie udających, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Pozorny brak powiązań jest tu tak widoczny, że nie może być przypadkowy. Najwyraźniej komuś – może Niemcom lub osobom wysadzającym tory i odmawiającym prezydentowi kontaktu z szefami służb – zależało na spowodowaniu chaosu wywołanego przez niepowiązanie niczego z niczym. Na szczęście posiadający analityczną umysłowość Szefernaker przejrzał ten plan i wszystko ze sobą powiązał, dzięki czemu wszyscy możemy odetchnąć i poczuć się bezpieczniej.
Szefernaker ostrzega, że te zdarzenia to „sygnały większej choroby”. Jak rozległa jest ta choroba, pokaże seria kolejnych sygnałów wyłaniających się ze zdarzeń, które – miejmy nadzieję – Szefernaker bez trudu ze sobą powiąże. Zgadzam się z posłami PiS, że szczególnie groźnym sygnałem jest wprowadzony przez nowego marszałka Sejmu zakaz spożywania alkoholu w tej izbie.