Sprawą najważniejszą jest odzyskanie władzy po najbliższych wyborach. Aby władzę odzyskać, „trzeba pokazać Polakom, że mają alternatywę”. To po pierwsze. I po drugie. „Społeczeństwo musi znudzić się atmosferą świętego spokoju. Ten święty spokój to główna broń Platformy. I rzeczywiście, społeczeństwo w dużej mierze tego chce, ale to w jakimś momencie runie”. Co najlepiej burzy święty spokój? Oczywiście konflikty. Wprawdzie społeczeństwo nie jest do nich przyzwyczajone i „nazywa je czasem polskim piekłem, ale bez sporu nie ma demokracji”. I PiS ten spór zapewni, co oznajmił prezes Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Kuriera Porannego”.
W praktyce widzimy to przy okazji awantury o immunitet Zbigniewa Ziobry, przy konflikcie o ratyfikację traktatu z Lizbony, sporach o kolejne debaty sejmowe o biedzie, służbie zdrowia, naciskach na prokuratorów. Alternatywa wykuwa się w licznych wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego, który jeździ po kraju odbywając czasem po kilka spotkań dziennie. Na razie przewodniczący partii buduje fundament dla alternatywy, czyli opisuje sytuację, jaka zapanowała po wyborach. A jest ona taka, jak prezes przewidział.
Rząd Donalda Tuska to „nieuctwo, lenistwo i niezdolność do rządzenia”. Prezes wygłosił tę opinię w Pabianicach, ale pojawiała się ona właściwie od chwili powołania obecnego rządu. W Pabianicach powrócił element z kampanii wyborczej, właściwie jej ozdobnik, czyli „wilcze oczy Tuska”. Pojawiła się też nowa metafora, że Tusków jest dwóch. „Można znać Tuska i widzieć w nim sympatycznego faceta, ale można też zobaczyć, że w pewnych sytuacjach, gdy idzie o jego interesy, traci całkowicie panowanie nad sobą i wychodzi z niego coś, o czym nie chciałbym mówić publicznie”.
Niezdolność do rządzenia i bierność wynikają jednak nie tylko z charakteru premiera, ale przede wszystkim z celów tego rządu. Celem zaś jest restytucja już nawet nie III RP, ale III RP w jej najgorszym wydaniu. „Rząd Donalda Tuska zobowiązał się wobec własnego zaplecza i szerzej wobec establishmentu III RP, że przywróci sytuację sprzed rządów PiS. Powróci do Rywinlandu”. Prezes uważa, że Tuskowi nie sprawi to większych kłopotów, bowiem „Platforma nie jest w stanie zaakceptować mechanizmu demokratycznego i prowadzi kraj ku putinadzie. Są to ludzie kultury antypaństwowej” – puentuje.
Podczas spotkania w sosnowieckim Muzeum Diecezjalnym Jarosław Kaczyński wskazał też na głęboką amoralność rządzących: od początków polskiej transformacji ustrojowej trwa wojna przeciwko Kościołowi i właśnie ona była główną płaszczyzną pierwszego sojuszu reprezentantów systemu komunistycznego z przedstawicielami ideologii liberalnej. „Wtedy, przed siedemnastu laty, proponowano nam bardzo intensywnie właśnie nihilizm, prowadzono zaciekłą wojnę przeciwko Kościołowi i ta wojna trwa”. Po powrocie do władzy PiS będzie musiał rozpocząć reewangelizację „pewnych terenów naszego kraju”. Których? Tego prezes nie dopowiedział, ale łatwo się domyślić, że tych, gdzie wybory wygrała PO.
Projektowi reewangelizacji będzie towarzyszyła rekonstrukcja polityki zagranicznej. Nie ulega wątpliwości, że tu jest bardzo źle. „ Polska pod rządami Donalda Tuska dokonała ogromnych ustępstw wobec wpływowych Niemiec, wycofała się ze spraw historycznych, nie protestuje, nie prowadzi żadnej akcji w sprawie rurociągu północnego, nie prowadzi polityki, która by Niemcom przeszkadzała, czyli twardej polityki wobec Rosji”. Dlatego tak wielka odpowiedzialność spoczywa obecnie na prezydencie RP, który musi pilnować racji stanu.
Platforma w ogóle ma kłopot z obroną interesów narodowych. „Dla środowiska dawnego KLD, czyli obecnej Platformy Obywatelskiej, charakterystyczne jest podejście transakcyjno-komercjalne. Tam coś takiego jak interes narodowy czy bezpieczeństwo nie funkcjonuje. Ci ludzie nie myślą takimi kategoriami” – mówił prezes. Rząd ma przed oczami tylko interes własny. Widać to choćby w służbie zdrowia, gdzie do wzięcia, przy okazji prywatyzacji szpitali (wiadomo, spełnia się plan Beaty Sawickiej), jest 100 mld i to jest „ostatni tak łakomy kąsek”. Ale PO nie gardzi także kąskami mniejszymi. Jeżeli można zarobić na Polskiej Żegludze Morskiej w Szczecinie, którą prezes też odwiedził, to oczywiście to zrobi, skutkiem czego stracimy ostatnie polskie przedsiębiorstwo. Generalnie Polska będzie cofać się do poziomu krajów Trzeciego Świata, jakim byliśmy w czasach III RP.
Opis Polski dokonywany w kolejnych wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego jest dramatyczny: Tusk zabiera pieniądze nauczycielom jak Gierek, jest zupełnie bezradny w budowie dróg, nie potrafi nawet obniżyć ceny za przejazd autostradą, nie jest w stanie walczyć z drożyzną, a jego polityka regionalna zagraża jedności Polski. „Realne jest podzielenie Polski na dwa lub trzy narody żyjące w różnych warunkach, to jest podział charakterystyczny właśnie dla krajów Trzeciego Świata”.
Politycznie także jesteśmy w Trzecim Świecie. Ograniczane są prawa opozycji, byle drobiazgi, jakieś tam bzdurne zagłuszarki, laptopy, akta wożone przez prokuratora prezesowi partii stają się powodem bezpodstawnych oskarżeń i narzędziami już nie tylko walki politycznej, ale wściekłego ataku na PiS. Mamy tu oczywiście do czynienia „z oparami absurdu”.
Prawa opozycji ogranicza też dążenie do monopolu w mediach. Prezes Kaczyński, nauczony doświadczeniem, kiedy to TVN atakowała go „po stalinowsku”, stawia na media publiczne, które są ostoją pluralizmu. Także dlatego, że są polskie i tworzą „spójność narodową”. „Elity walczą ciągle z nieistniejącym nacjonalizmem, bo boją się wzrostu poczucia narodowego, gdyż wiedzą, że gdy ono wzrośnie, to stracą swoją pozycję”.
Dlatego PO chce zniszczyć media publiczne, bo z innymi mediami już się udało. „Prasa w Polsce jest w ogromnej części niemiecka, ale nie mówmy, że to tylko wina innych. W Hiszpanii Springer próbował założyć gazetę i co się stało? Ani nikt nie chciał w tej gazecie pracować, ani jej kupować i po paru tygodniach upadła. W Polsce byłoby to niemożliwe. W Polsce byle cudzoziemiec gdzieś idzie i znaczna część Polaków jest z tego powodu gotowa na baczność stanąć”. Prezes uważa, że jest to „pozostałość pańszczyzny, choć tyle pokoleń od czasów pańszczyźnianych minęło”. Oczywiście, szczególne miejsce w wywodach na temat mediów zajmuje „Gazeta Wyborcza”, ale wywód o redakcji, w której rodzice dziennikarzy wywodzą się z KPP, nie jest już oryginalny.
Dziesiątki spotkań w całym kraju, w dużych i mniejszych miejscowościach, dziesiątki wywiadów (główny środek przekazu preferowany przez prezesa to „Sygnały dnia” w I Programie Polskiego Radia) rysują ciągle ten sam obraz kraju wymagającego wielkiego dzieła naprawy, w którym żadna sprawa nie idzie dobrze, w którym obywatel, oczywiście uczciwy, nie ma żadnego powodu do zadowolenia, w którym po prostu nie da się godnie żyć. Zaś ci, którzy próbują się temu przeciwstawić, są podmiotami politycznych nagonek, wściekłych ataków, oszczerczych kampanii, manipulacji i zwyczajnych kłamstw.
„Nie daliśmy rady układowi” – powiedział po wyborach Jarosław Kaczyński. Więc nadal, dziś już będąc w opozycji, z tym układem się zmaga. Można powiedzieć, że z każdym publicznym wystąpieniem układ się powiększa i umacnia, powstają coraz to nowe jego ekspozytury. Dziś główną jest Platforma Obywatelska, która nie przeszła w oczach PiS powyborczej próby nie tylko dlatego, że nie ma wystarczającej woli do walki z korupcją i wzięła na stanowiska ludzi, którzy gwarantują ochronę establishmentu, elit i przywilejów „pewnych środowisk”, ale dlatego, że jest to ugrupowanie z gruntu niemoralne. Kwestię braku moralności szczególnie eksponował prezes przy okazji wniosku o uchylenie immunitetu Zbigniewowi Ziobrze, człowiekowi „absolutnie uczciwemu”.
„Lewica, nawet Samoobrona ma ekspertów, którzy się na czymś znają. I to jest różnica z partią obecnie rządzącą, która ma ludzi typu Balcerowicz, żyjących w świecie wielkiej, międzynarodowej finansjery. I to cała ich kadra. Porównajmy panią Kopacz i profesora Religę, porównajmy panią Gęsicką i tę panią, której nazwiska nawet nie pamiętam. Gdy więc czytam o kulturalnych przedstawicielach Platformy, którzy ponoć znają się rzeczy, i przaśnych ministrach z PiS, to mogę tylko dostać ataku śmiechu”.
Czy opowieść o ogarniętej kryzysem, moralnie i personalnie spustoszonej Polsce, gdzie tak ostry jest podział między dobrym PiS i złą resztą, może Kaczyńskiego doprowadzić do władzy? Na razie ugruntowuje poparcie we własnym, wiernym elektoracie. Jednak – jak pokazują sondaże – żadna próba wyjścia PiS poza oddane mu środowiska nie powiodła się. Nie pomogły kongresy prawicowej inteligencji; sam prezes przyznaje, że ma kłopot z dotarciem do młodzieży. Od wyborów partia i jej prezes wydają się zupełnie bezradni. W PiS nie ma już partnerów do dyskusji, nie ma środowisk, które samodzielnie niewiele znaczyły, ale poszerzały polityczne spektrum. Prezes pozbył się ich chcąc uniknąć powyborczej krytyki, wyciągania wniosków z porażki, zmiany taktyki.
Ma więc dziś grono wykonawców, wyćwiczonych w powtarzaniu Myśli Przewodniczącego. Ma też ogromną wiarę we własną nieomylność. I już nie bardzo wiadomo, czy prezes Kaczyński bardziej zmaga się z polityczną rzeczywistością, która zepchnęła go do opozycji, czy z nierzeczywistością opisywanego przez siebie świata? Przywołując echa dawnych sukcesów, nie przywołuje już nowych wyborców.
Wszystkie cytaty, a także wypowiedzi omówione w tekście pochodzą z wywiadów w „Newsweeku”, radiowych „Sygnałach dnia”, z „Kuriera Porannego”, „Naszej Polski”, „Wprost”, „Gazety Polskiej”, a także ze spotkań z sympatykami PiS.