"Moje ciało murem podzielone
dziesięć palców na lewą stronę
drugie dziesięć na prawą stronę
głowy równa część na każdą stronę
moja ulica murem podzielona
świeci neonami prawa strona
lewa strona cała wygaszona
zza zasłony obserwuję obie strony”.
Kazik Staszewski
Był budowlą absurdalną i odrażającą, pozwalał berlińczykom orientować się, nie tyle w przestrzeni, co w nonsensie, wkradł się do ich psychiki. Karl Schlögel w tomie esejów "W przestrzeni czas czytamy…" pisał o murze berlińskim jako symbolu i realizacji doskonałej granicy między światem reklam a światem białych płaszczyzn. Frederick Taylor w książce "The Berlin Wall. A World Divided 1961-1989" zauważał, że dla większości Niemców wzniesienie muru było druzgocącym ciosem: „nie tylko aktem brutalności, lecz także dowodem na to, że zjednoczenie ich kraju pozostaje dalekim, niemożliwym do spełnienia snem”. We fragmencie powieści Moniki Maron "Geburtsort Berlin" przeczytamy: „Berlin jest [...] pokojem, dużym na poły ciemnym pokojem, przez który przechodzą zapachy i dźwięki”. Wolf Jobst Siedler, urodzony w Berlinie publicysta i wydawca, pytał w 1987 roku: „Berlin, ale gdzie on jest? Wędruje się przez miasto, na próżno wypatruje się wielu domów i ludzi. Miasta żyją bardziej swoimi mitami niż rzeczywistością”. Witold Gombrowicz w "Dzienniku" porównywał to miasto do Laby Macbeth, która umywa ręce. Tymczasem dziś można czytać Berlin jako miasto pamięci – wspomnijmy tylko usytuowaną w nim rzeźbę Käthe Kollwitz Mutter mit totem Sohn lub Pomnik Zamordowanych Żydów Europy.