Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Wiecznie zielona Traviata

Operowe evergreeny

"Traviata" Trelińskiego. Odsłona 2. Krzysztof Bieliński/ Teatr Wielki, Opera Narodowa / materiały prasowe
Na pierwszą oryginalną premierę po powrocie do Opery Narodowej Mariusz Treliński wybrał „Traviatę”. Co sprawia, że wciąż wracamy do tych samych dzieł?
Próba do 'Traviaty' Verdiego w reż. Mariusza TrelińskiegoKrzysztof Bieliński/ Teatr Wielki, Opera Narodowa/materiały prasowe Próba do "Traviaty" Verdiego w reż. Mariusza Trelińskiego

"Borysa Godunowa” Musorgskiego, którego premiera w reżyserii powracającego dyrektora odbyła się w październiku w Warszawie, Treliński przygotował dwa lata temu dla Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie (i jest to koprodukcja z tą instytucją). Podobnie było z wystawionym w maju „Orfeuszem i Eurydyką” Glucka, spektaklem, który przybył ze Słowackiego Teatru Narodowego w Bratysławie; tam premiera odbyła się w grudniu 2008 r. W obu więc wypadkach reżyser został zaproszony do pracy nad tytułami, które należą do popularniejszych, ale nie z pierwszego szeregu.

Jeszcze bardziej egzotycznymi realizacjami, jakie w ostatnich czasach poza Warszawą przygotowywał Treliński, były dwie rosyjskie jednoaktówki: „Jolanta” Czajkowskiego i „Aleko” Rachmaninowa, do zrealizowania których zaprosił go Valery Gergiev; wystawiono je w zeszłym roku na festiwalu w Baden-Baden oraz w petersburskim Teatrze Maryjskim (spektakl znajduje się wciąż w repertuarze). To już był doprawdy rarytas, bo nawet w Petersburgu „Aleko” wystawiono raz, na początku XX w., a „Jolantę” – jeszcze w końcu XIX w.

Nadrabiamy operowe zaległości

Kiedy jednak Treliński jako pan na włościach Opery Narodowej mógł sobie wybrać tytuł, wybrał jedno z najpopularniejszych dzieł w historii opery. Dlaczego? Przecież dał się już poznać jako zwolennik różnorodnego repertuaru, otwarty na XX i XXI w. To on za swojej poprzedniej dyrekcji wprowadził cykl „Terytoria” (przywrócony szczęśliwie po paru latach nieobecności), choć jak dotąd w wymiarze kameralnym, na małej scenie, ale zawierający swego czasu tak ważne dzieła jak „Peleas i Melizanda” Debussy’ego czy „Curlew River” Benjamina Brittena.

Polityka 9.2010 (2745) z dnia 27.02.2010; Kultura; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Wiecznie zielona Traviata"
Reklama