Kultura

Egzotyka banału

Najciekawsza jest codzienność

Gdy codzienność jest egzotyczna bardziej od podróży... Gdy codzienność jest egzotyczna bardziej od podróży... Tomasz Paczos / Forum
Dlaczego badacze kultury tak intensywnie zajmują się codziennością?
Muzyka zorganizuje Ci dzień powszedniwoozie2010/Flickr CC by SA Muzyka zorganizuje Ci dzień powszedni

Antropologowie, socjologowie, psychologowie i językoznawcy są zgodni: zajmowanie się tym, co powszednie i potoczne, jest dziś w naukach społecznych po prostu modne. Jak mówił prof. Roch Sulima na zorganizowanej w Elblągu, pod auspicjami naszej redakcji, konferencji kulturoznawczej „Codzienność kręci”: „ludzie chcą mieć dziś nie tylko kulturę, ale chcą mieć wreszcie przyzwoitą, satysfakcjonującą, a może nawet porywającą, »niecodzienną« codzienność. Idzie zatem nie tylko o to, co partytury codzienności »robią« z ludźmi, ale o to, co ludzie »robią« z codziennością, jak wplata się ona w potoczne aksjologie, jak rodzi się i oddziałuje idea i wartość codzienności”.

Zapewne większość z nas na pytanie o codzienność zareagowałaby zdziwieniem albo nawet irytacją: wszak chodzi o coś najzupełniej oczywistego. Codzienność nie wymaga definiowania, bo każdy ją ma, przeżywa, choć – być może – rzadko skłonny jest ją oceniać. A jednak socjologowie od dawna się nią zajmują, by wspomnieć choćby wydaną ponad pół wieku temu słynną książkę Ervinga Goffmana „Człowiek w teatrze życia codziennego”.

Ulice, czyli seksualna wystawka

Codzienność dzisiejsza może być zaskakująca i zwłaszcza na tle tej dawnej zupełnie niecodzienna. Zdaniem socjologa Tomasza Szlendaka, codzienność współczesnego miasta jest radykalnie przeniknięta seksem. Miasto jest opanowane przez seks i na seksie posadowione, jest rajem zindywidualizowanej seksualności, w rezultacie czego stało się dla wielu seksualnym piekłem z codzienną nadobecnością erotycznych bodźców. Ulice miasta są seksualną wystawą i przestrzenią wymiany skanujących spojrzeń. Geografia miasta to geografia codziennych wyborów seksualnych, swego rodzaju seksualna gra w społeczne klasy.

Żyjemy w epoce multimediów. Rzeczywistość jest zapośredniczona w elektronice, która jednocześnie organizuje naszą codzienność. Medioznawca Mirosław Filiciak z warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej mówił w Elblągu o projektach badawczych, analizujących miejsce Internetu w praktykach codzienności. Wskazywał, jaki wpływ na życie społeczne wywarły nowe technologie, często, co doskonale widać na przykładzie telefonu komórkowego, zmieniające nasze praktyki towarzyskie. Według Filiciaka, nie istnieje jeden Internet – jest raczej wiele różnych, niezależnych od siebie Internetów, oferujących różne funkcje i trafiających do różnych grup społecznych. I choć często powtarza się opinię, że sieć łączy ludzi, zdarza się, iż równie skutecznie potrafi dzielić. Już dziś pojawiają się opinie, że nie do każdego portalu społecznościowego wypada należeć, a każdy autor własnej strony internetowej ryzykuje, że jego autoprezentacja przysporzy mu przeciwników.

Także muzyka, inaczej niż w niedalekiej przeszłości bywało, może oddalać nas od innych. Nie chodzi nawet o wielokrotnie opisywane słuchawki na uszach czy szerszy jeszcze fenomen kultury transportowej. Otóż dziś muzykę, zwłaszcza popularną, traktuje się czysto użytkowo jako parawan dźwięku.

10 lat temu brytyjscy psychologowie przeprowadzili serię eksperymentów i wywiadów na temat roli muzyki w życiu codziennym. Okazało się, że towarzyszyła ona uczestnikom badania w prawie wszystkich czynnościach domowych, przy nauce, odpoczynku, jeździe samochodem, podczas uprawiania sportu, ale jako czynność główna obejmowała zaledwie 2 proc. z całego repertuaru codziennych zachowań. Co więcej, badacze wywnioskowali, że muzyka częściej towarzyszy obowiązkom niż przyjemnościom (najczęściej wspominano o włączaniu muzyki jako akompaniamentu przy sprzątaniu).

Improwizacja reżyserowana

Codzienność może też fascynować: dzięki plotkom, sensacyjnym donosom w tabloidach, wiadomościom dnia w telewizji czy informacjom na internetowych portalach społecznościowych.

Medioznawca prof. Wiesław Godzic słusznie zauważa, że arcyważną cezurą w najnowszej historii telewizji stało się upowszechnienie programów typu reality show, z „Big Brotherem” na czele. Programy te przemycały widzom narracje codzienne, wmawiając im zresztą, iż to, co obserwują, nie jest reżyserowane. Po prawdzie, zarówno dobór mieszkańców domu Wielkiego Brata, jak i dramaturgia ich wzajemnych kontaktów nie były bynajmniej efektem niczym nieograniczonej improwizacji. Naiwny widz wierzył jednak, że to, co ogląda, jest żywym przekazem potoku życia.

Warto przy okazji dodać, że 50 lat temu spory odsetek polskich radiosłuchaczy podobnie traktował perypetie bohaterów popularnych słuchowisk radiowych, wzorowanych na amerykańskich soap operas – chodzi o „Matysiaków” i „W Jezioranach”. W listach do radia fani owych audycji utożsamiali aktorów z bohaterami słuchowiska, którym zadawali pytania, radzili, co mają robić, a niekiedy nawet przysyłali prezenty. Współczesne telenowele też posługują się niby-codziennymi narracjami, a ich bohaterowie odzwierciedlają wzorce zwyczajnych kobiet i mężczyzn, którzy żyją i myślą podobnie jak oglądający ich telewidzowie.

Jeszcze nie tak dawno badacze i krytycy mediów o „mieszkańcach masowej wyobraźni” pisali jako o konstruktach stanowiących coś na kształt typów idealnych. Znakomitym wzorcem takiego właśnie pisania o osobach publicznych mogłyby być mikroszkice Rolanda Barthesa o Grecie Garbo albo kolarskim wyścigu Tour de France, zawarte w jego „Mitologiach”. Mit wielkiej aktorki opierał się na jej niedostępności, mistrzowie kolarstwa występowali zaś w roli nowego wcielenia antycznych półbogów. Twarz Grety Garbo mówiła wszystko o sensie kobiecej urody i posłannictwie aktorstwa, które otwiera wrota do krainy snów. Nadludzki wysiłek kolarzy przez francuską prasę i radio relacjonowany był w latach 50. w charakterze niemal transgresji – przekroczenia naturalnych granic wytrzymałości ludzkiego organizmu. Aktorka i sportowiec należeli zatem do porządku mitologicznego i nikt nie chciał ich stamtąd rugować. Dziś sytuacja jest zupełnie inna.

Media, jak zauważa prof. Godzic, są częścią przemysłu celebryckiego. Oznacza to, że stosując odpowiednie strategie, media nadają społeczny sens statusowi celebrytów, czyniąc z nich altruistów albo skandalistów, symbole seksualnej atrakcyjności albo nieoczekiwanie zwyczajnych miłośników życia domowego. Celebrycka codzienność jest więc codziennością ekranową (medialną), pozostającą w stałym napięciu z rzeczywistością pozaekranową.

W alkowie Tygrysa

Różny może być jednak charakter owej celebryckiej codzienności, zależnie od tego, kim jest celebryta. Ciekawym przypadkiem, jakże innym od wspomnianych wyżej opowieści Barthesa, są współcześni sportowcy. Wystarczy jak uczynił to w Elblągu antropolog kultury Mariusz Czubaj wskazać na takie przypadki, jak choćby proces rozwodowy i ujawnianie przez media tajemnic alkowy golfisty Tigera Woodsa czy książka „Fucking Polak” futbolowego bramkarza Arkadiusza Onyszki. Te dwa przykłady pokazują, jak zasada harmonii między codziennością a odświętnością, tym, co prywatne, a tym, co publiczne, ulega załamaniu i całkowicie zmienia powszechnie funkcjonujący wizerunek bohatera.

Tiger Woods w swoim życiu codziennym okazał się nieodpowiedzialnym i załganym erotomanem, zaś Arkadiusz Onyszko, wydając sygnowaną swoim nazwiskiem książkę o życiu codziennym i potocznym myśleniu Duńczyków, nieoczekiwanie dla siebie stał się w Danii, gdzie zarabiał na życie jako piłkarz, persona non grata. Seksizm, homofobia, posługiwanie się negatywnymi stereotypami narodowymi okazały się nie do wybaczenia, podobnie jak bicie żony, za co Onyszko stanął w Danii przed sądem. Bramkarz chciał napisać pamflet na Duńczyków, ale wyszło z tego osobliwe wyznanie czy może lepiej – autocharakterystyka, która w nie najlepszym świetle stawia nie tyle Duńczyków, ile Polaków uczestniczących w sferze, którą nazwalibyśmy codzienną kulturą futbolu. Wyznania Onyszki bowiem podobnie zresztą jak dawniej publikowane przez prasę wywiady z innym bramkarzem Arturem Borucem łatwo wpasować w mentalność kibicowską, która, jak wiadomo, też bywa szowinistyczna, ksenofobiczna i chuligańska.

W kulturoznawczej perspektywie codzienność nie jest kategorią jednoznaczną i klarowną. Z jednej strony mamy obszar zagadnień zawierających to wszystko, co dotyczy przemian cywilizacyjnych (od wpływu motoryzacji na kulturę po specyfikę kultur kulinarnych, od użytkowania mediów po standardy higieny osobistej), z drugiej zaś rutynę, konformizm i banał. To, że nagle codzienność stała się intelektualną i badawczą modą, może też być jak uważa kulturoznawca prof. Wojciech J. Burszta wynikiem dokonywanej przez badaczy „egzotyzacji” tego, co dawniej uchodziło za potoczne, a więc oczywiste i przez to niezasługujące na uwagę. I dlatego najpewniej współcześni antropologowie zaczęli analizować przedmioty codziennego użytku tudzież zachwalane przez reklamę gadżety zamiast, jak dawniej, oddawać się głębokiej refleksji nad religijnymi rytuałami czy praktykami magicznymi. Bo dziś nie tylko w mediach rozmywa się granica między codziennością a świętem.

Polityka 44.2010 (2780) z dnia 30.10.2010; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Egzotyka banału"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną