Emerytura to żaden pretekst, by zrywać z rock’n’rollem. Już raczej bywa okazją do zrobienia czegoś wręcz przeciwnego. Do działającego w Northampton w stanie Massachusetts ekskluzywnego chóru mieszanego można wstąpić tylko pod warunkiem, że ma się ponad 70 lat. Solo w piosence „I Feel Good” („Czuję się dobrze”) śpiewa więc starszy pan, który nie wywija jak James Brown, bo cierpi na bóle kręgosłupa. Wszyscy razem wykrzykują refren szlagieru punkowej grupy Ramones „I Wanna Be Sedated”, co się tłumaczy: „Chcę zażyć środki uspokajające”. Tylko tu piosenkę „Life During Wartime” („Życie w czasie wojny”) Talking Heads wykonują ludzie, którzy naprawdę pamiętają II wojnę światową. A przebój Coldplay „Fix You” („Naprawić cię” – bogaty w medyczne konteksty) śpiewa – w dość wzruszający sposób – obdarzony tubalnym głosem schorowany 80-latek z podłączoną rurką z tlenem. „Jedno jest pewne: nie zejdziemy żywi z tego świata” – mówi z uśmiechem w dokumentalnym filmie o tym chórze, który nakręciła telewizja BBC. Trzy lata później umrze na raka, ale i to nie przeszkodzi jego grupie koncertować w kraju i za granicą pod stałym hasłem „Alive and Well” („Cali i zdrowi”), które zdradza spore pokłady autoironii i czarnego humoru.
Istniejący od niemal trzech dekad chór nazywa się Young@Heart i jeszcze w latach 80. wzbudzał kontrowersje, a w kolejnej dekadzie – niezdrową sensację. Do dziś pozostaje zjawiskiem wyjątkowym, ale jego odbiór się zmienia – w końcu dorasta wreszcie pokolenie rockmanów, którzy spełniają kryteria i z powodzeniem mogliby do niego dołączyć.