Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Dźwięk tybetańskiej trąby

Rozmowa z Antonio Banderasem

Antonio Banderas (ur. w 1960 r.) – aktor i reżyser urodzony w Maladze. Zagrał w sześciu filmach Pedro Almodovara (na zdj. z tym reżyserem w tle). Antonio Banderas (ur. w 1960 r.) – aktor i reżyser urodzony w Maladze. Zagrał w sześciu filmach Pedro Almodovara (na zdj. z tym reżyserem w tle). BEW
Hiszpański aktor opowiada o doświadczeniach Latynosa w Hollywood, powrocie do Almodóvara, optymizmie i miłości
Z Eusebio Poncelą w „Prawie pożądania” Pedro Almodovara (1987 r.)East News Z Eusebio Poncelą w „Prawie pożądania” Pedro Almodovara (1987 r.)

Janusz Wróblewski: – Jak się pan czuł, wracając po 21 latach do grania u Pedro Almodóvara?
Antonio Banderas: – Jakbym wracał do korzeni. Razem stawialiśmy pierwsze kroki w La Movida Madrilena – kontrkulturowym ruchu, który wybuchł po śmierci Franco. To był czas nieustannego eksperymentowania i przekraczania granic. Nie zawsze przyjemny. Grając arabskiego terrorystę geja w „Labiryncie namiętności” albo patologicznego mordercę w „Prawie pożądania” bałem się, że to zostanie źle przyjęte zwłaszcza przez moich rodziców, którzy i tak z trudem tolerowali syna aktora. Przyjechałem z biednej Andaluzji do Madrytu spięty, zafascynowany dziwnym, nieznanym mi dotychczas światem transgresji, skandalu, wyuzdania. Tworzyliśmy coś na kształt sekty. Wstępowało się do kościoła Almodóvara. Aktor musiał wierzyć w każde jego słowo i w to, co robił.

Był wymagający jako guru?
Bardzo. I niesłychanie precyzyjny. Musiał kontrolować wszystko: kolory, kostiumy, makijaż, łącznie z grubością blatu i odległością stołu od ściany na scenie. Aktorom za bardzo nie pozwalał rozwijać skrzydeł. Nawet gdy przychodziłem na plan z głową pełną pomysłów. Nie, nie, nie, stopował, ty nie powinieneś mieć pomysłów. Od pomysłów jestem ja. Rano masz być świeży, wypoczęty, a reżyserię zostaw mnie. Gdy graliśmy jak natchnieni, a jemu się nie podobało, że wazon stoi nie tam, gdzie powinien, przerywał w połowie zdania.

To deprymujące.
Warunkiem takiego oddania jest bezgraniczne zaufanie do reżysera. Gdyby w podobny sposób zachowywał się twórca bez charyzmy czy błysku geniuszu, nikt by za nim nie stanął.

Polityka 38.2011 (2825) z dnia 14.09.2011; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Dźwięk tybetańskiej trąby"
Reklama