Efektowne nic-się-niedzianie
Jaką wizję świata i sztuki prezentują dziś młodzi polscy twórcy
Młoda sztuka polska dwóch ostatnich dekad to były dwa potężne zjawiska. Najpierw tzw. sztuka krytyczna, konsekwentnie i z powagą tropiąca i demistyfikująca wszelkie mechanizmy rządzące naszym życiem. Z jej mistrzami: Zofią Kulik, Zbigniewem Liberą, Katarzyną Kozyrą czy Arturem Żmijewskim. A po niej, na zasadzie odreagowania, sztuka, którą krytyk Stach Szabłowski nazwał „fajną”. Podszyta humorem, ironią, niekiedy groteską. Wyluzowana i otwarta, łatwa w odbiorze, najchętniej czerpiąca z wzorów popartu. Otóż sztuka najmłodszego pokolenia rodzimych artystów zdaje się powstawać w całkowitym oderwaniu od obu tych wizji.
Z rzadka zapuszcza się w takie obszary, jak polityka, mass media, procesy cywilizacyjne, wielkie korporacje, gender, zniewolenie, konflikty społeczne itd. Wśród prac zgłoszonych na konkurs znalazłem zaledwie kilka, których autorzy podjęli trud artystycznego ogarnięcia jakiegoś fragmentu porządku dzisiejszego świata. A jeżeli już to czynią, to w formie „flash and light” – powierzchownej, efekciarskiej, wskazującej problem, ale go nie analizującej. Bywa, że naiwnej. W jednej z prac wideo obserwujemy dwóch ubranych w dresy mężczyzn – Polaka i Chińczyka – ścigających się po budowanym fragmencie autostrady. Bywa, że kreującej problemy co nieco sztuczne – jak artystka, którą interesuje „pokazanie pęknięcia między językiem nowych mediów a tańcem butoh”.
Obcy jest też młodej sztuce język dowcipu i metafory, który tak genialnie rozwinęli w Polsce Cezary Bodzianowski, Oskar Dawicki, Grupa Azorro czy Marcin Maciejowski. Czyżby rosło kolejne pokolenie Polaków ponuraków? Kilka prac na szczęście wywołuje uśmiech. Dyrygent z namaszczeniem dyrygujący strojeniem instrumentów. Czy performerka bekająca nazwiskami modnych dziś filozofów.