Kiedy cały świat zaczął się zastanawiać, ile zarobi Facebook na zapowiadanym wejściu na giełdę, prezes Mark Zuckerberg poszedł na zakupy. Za miliard dolarów kupił firmę Instagram oferującą jeden produkt: aplikację na iPhone’a, od niedawna dostępną też na inne urządzenia przenośne. Pozwala ona zrobione zdjęcia przetwarzać przez przeróżne filtry naśladujące fotografie w starym stylu, wyblakłe odbitki i sekundę później udostępniać je internetowemu światu.
Natychmiast skomentował to jeden z redaktorów „Wall Street Journal” Dennis K. Berman. Krótko (bo na Twitterze) i gorzko: „Zapamiętajcie ten dzień. Założony 551 dni temu Instagram jest wart miliard dolarów. Założony 116 lat temu »New York Times« jest wart 967 milionów”. Specjaliści zwracają uwagę, że łatwo zdobyte pieniądze Facebook lekką ręką wydaje, ale jednak szukają sensu w tej astronomicznej i zaskakującej transakcji.
Miliardy inwestycji
Co takiego zobaczył Zuckerberg w maleńkiej firmie z San Francisco zatrudniającej łącznie 13 osób? Na pewno nie szybki zysk – wprawdzie wyceny Instagrama rosną błyskawicznie od półtora roku, czyli od chwili powstania firmy, ale swoją aplikację oferuje ona za darmo i w związku z tym ciągle nie przynosi dochodów.
– Moim zdaniem Instagram dostał taką wycenę właśnie dlatego, że nie zarabia. Bo gdyby przynosił dochody, twardą wycenę trzeba by było przygotować w Excelu, a nie w PowerPoincie – mówi Rafał Agnieszczak, współzałożyciel największego polskiego serwisu ze zdjęciami Fotka.pl.
– Odnoszę wrażenie, że tu chodziło właśnie o wywołanie kontrowersji – komentuje Adam Jesionkiewicz, który niegdyś śledził efekty pierwszej bańki na rynku internetowym jako współzałożyciel Ontel.