Nowy „Hamlet” pojawił się też ostatnio w teatrze Polskiego Radia, gdzie mówi głosem innego popularnego aktora, Marcina Hycnara. Dwa lata temu w spektaklu dyplomowym Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie Hamleta zagrał początkujący wówczas, dziś już dobrze znany (chociażby z filmu „Sala samobójców”) Jakub Gierszał, z szansami na aktora pokoleniowego.
Mamy zatem nowy sezon na Hamleta, czego dowodem był również niedawny zjazd w Gdańsku odtwórców tej wyjątkowej roli. Pomysłodawca zlotu Andrzej Wajda z tragicznym bohaterem spotykał się wielokrotnie. Po raz pierwszy w 1960 r. w gdańskim Teatrze Wybrzeże, kiedy to Hamleta odtwarzał Edmund Fetting, który zagrał zupełnie inaczej, niż nakazywała nasza tradycja teatralna. „Widziałem już Hamletów przeintelektualizowanych, poetyckich i neurastenicznych – zachwycał się krytyk Konrad Eberhardt – nie widziałem jeszcze Hamleta okrutnego”. W pamiętnym 1981 r. Hamletem u Wajdy został Jerzy Stuhr, wtedy aktor zdobywający ważną pozycję, po kilku rolach filmowych, m.in. w „Wodzireju”. W 1992 r. mistrz w głównej roli obsadził Teresę Budzisz-Krzyżanowską.
Na gdański zjazd przybyło ponad 30 współczesnych Hamletów, w tym m.in. Mirosław Baka, Krzysztof Tyniec, Mariusz Bonaszewski, Krzysztof Gordon oraz Paulina Chruściel. Hamletów mamy zresztą w Polsce więcej, nie wszyscy mogli przybyć, nie wszyscy też chyba zostali zaproszeni. Tuż po zlocie list otwarty do Wajdy napisał pominięty Stanisław Brejdygant, przypominając, że zagrał Hamleta w 1960 r. w teatrze koszalińskim, mając zaledwie 23 lata, a Jan Kott napisał o nim w pochlebnej recenzji „Hamlet prywatny”.
Tylko oczami wyobraźni zobaczyć można zjazd wszystkich polskich Hamletów, ale musiałoby to być spotkanie z duchami, co wszakże mieści się doskonale w szekspirowskiej poetyce.