Na obchodzących 10-lecie polsatowskich TOPtrendach w Sopocie Maryla Rodowicz świętowała tym razem w specjalnym recitalu 40 lat kariery, Bajm obchodził 35 urodziny, a młodziutkie w tym zestawieniu Lady Pank – 30 lat. Tydzień później na festiwalu w Opolu mieliśmy obchody 30-lecia Listy Przebojów Trójki, 30 lat kariery Kultu, a poza anteną telewizyjną – jeszcze „trzydziestkę” T. Love. Czy było w ogóle coś z niejubileuszowych imprez? Owszem, specjalny koncert poświęcony piosenkom z lat 60.
Twórcy kabaretonu na jednej czy drugiej imprezie mogliby w tym roku z ich programów sklecić niezły skecz. Ale problem jest poważny. Co innego mówi nam bowiem program (z którego wynika, że polska piosenka umarła 30 lat temu), a co innego – efekt końcowy. Bo z długiego potoku jubli i benefisów w pamięci zostają i tak występy konkretnych artystów młodszego pokolenia, którzy przebili się z własnym repertuarem w całkiem przyzwoitym dla muzyki pop sezonie.
Telewizyjny format, ale ludzie z radia
Ciągle rządzi talent show. To pierwsza i być może najważniejsza odpowiedź na pytania o problemy festiwali piosenki. Ich główną konkurencją są ciągnące się przez cały rok programy łowiące talenty, które odbywają się często na tych samych antenach. To wyłapywanie talentów zakonserwowało pewien schemat: młodzi artyści śpiewają przeboje innych wykonawców, które dobrze znamy, a publiczność ocenia wykonania w konkursie audiotele. To pierwsze zmniejsza ryzyko spadku oglądalności, to drugie rekompensuje telewizji straty finansowe, gdyby taki spadek z jakichś przyczyn nastąpił.
Tegoroczne Opole zagrało więc bezpiecznie. Piątkowy festiwalowy wieczór gościł młodszych wykonawców: grupę Enej, Manchester, Michała Szpaka... ale wszyscy śpiewali piosenki z lat 60.