„Atlas zbuntowany” to fenomen. Autorka, rosyjska Żydówka, urodziła się w 1905 r. w Petersburgu. Ojciec po rewolucji 1917 r. stracił aptekę, ale córka dostała się na studia, na filozofię i historię. W 1926 r. wyjechała do USA. Najpierw opracowywała dla Hollywood scenariusze, potem zaczęła pisać na własny rachunek. „Atlas” ukazał się po raz pierwszy w 1957 r. Dziś książka rozchodzi się lepiej niż Biblia, w 2011 r. sprzedano jej w USA ponad 500 tys. egzemplarzy. Jest to na poły moralitet, na poły manifest czystego kapitalizmu. Do entuzjastów Ayn Rand należy nie tylko republikański kandydat na wiceprezydenta Paul Ryan, ale i wieloletni szef banku federalnego, jeden z współwinowajców kryzysu finansowego sprzed czterech lat, Alan Greenspan.
Starszemu czytelnikowi z naszej części Europy „Atlas” łatwo może się skojarzyć z radzieckimi produkcyjniakami, takimi jak „Cement”, tyle że na odwrót. Przesłanie komunisty było proste: „to my jesteśmy cementem naszych czasów”. U Ayn Rand Atlasem dźwigającym na plecach świat zdrowej ekonomii, cementem naszych czasów, są właściciele kopalni, pól naftowych, stalowni i linii kolejowych. Są paraliżowani przez darmozjadów, nieudaczników i leni. Szykanowani przez związkowców, polityków, demokratyczne łże-elity i lewicowych wykształciuchów, którzy niczego nie potrafią zrobić, ale podlizują się motłochowi, ględzą o sprawiedliwości społecznej. Wprowadzając podatki, świadczenia socjalne, ograniczenia produkcji poprzez wdrażanie gospodarki planowej, tylko okradają herosów produkcji z przysługujących im zysków i niszczą kraj. Europę już zniszczyli. Nawet Anglia jest demokracją ludową skazaną na amerykańską pomoc.
Przedsiębiorcy się buntują, tworzą Komitet Obrony Kapitalistów.