Gdzieś w połowie pierwszej dekady nowego wieku nastała u nas moda na literaturę kryminalną. Głównie mówiło się jednak o nowych pisarzach, a nie o pisarkach. Mężczyźni pisali o męskim świecie. Potem nadeszła fala kryminałów kobiet. To znaczące, że w ostatnich latach Nagrodę Wielkiego Kalibru dla autora kryminału odebrały Gaja Grzegorzewska za „Topielicę” i Joanna Jodełka za „Polichromię”. Z roku na rok autorek powieści kryminalnych jest więcej. Tworzą kryminały obyczajowe (z licznymi wątkami romansowymi) albo komedie kryminalne (jak Irena Matuszkiewicz czy duet Gacek&Szczepańska), kryminały miejskie (Anna Fryczkowska, Joanna Jodełka), policyjne (Izabela Szolc), kryminały retro i archeologiczne (Marta Guzowska), i jakie kto sobie tylko wymarzy.
O tym, skąd się wziął ten fenomen, mówiła autorka kryminału archeologicznego Marta Guzowska w jednym z wywiadów: „Podobno kobiety są głównymi czytelniczkami kryminałów. Więc teraz wzięły się za pisanie (...), większość kobiet zaganianych między pracą, domem, dziećmi i mężem marzy o odreagowaniu. Czy może być lepszy sposób odreagowania stresu, niż uśmiercenie na papierze kilku niesympatycznych osób?”.
Najgorzej jest, kiedy czujemy, że autorka tak naprawdę chciałaby napisać romans i ubarwić go tylko wątkami sensacyjnymi. Na szczęście w dobrych kryminałach dzieje się o wiele więcej. Trzy autorki: Marta Guzowska („Ofiara Polikseny”), Agnieszka Krawczyk („Morderstwo niedoskonałe” i „Dziewczyna z aniołem”) oraz Adrianna Michalewska („Zaułki zbrodni”) założyły nawet grupę pisarską Zbrodnicze Siostrzyczki. Mają swoją stronę internetową i logo z dwiema kobietami trzymającymi pistolety, a ich hasło brzmi: „Siła sióstr”. Chcą wspierać inne piszące kobiety, ale też stworzyć forum do dyskusji z czytelnikami i specjalistami (pisanie kryminałów wymaga, jak wiadomo, wielu konsultacji).