Mieszkańcy dużych polskich miast mają to na co dzień. Niemal cała przestrzeń publiczna wokół nich funkcjonuje jak jakiś wielki folder informacyjno-reklamowy. Nieustannie są namawiani do kupna czegoś, udziału w czymś, wizyty gdzieś. Płachty ogłoszeń, ekrany diodowe na ulicach, a mniejsze w środkach transportu. Remontowane budynki całe obudowane reklamami. W sklepach, windach, salonach usługowych muzyka, a w taksówkach muzyka plus radiowe serwisy informacyjne. Kultura audiowizualna, kojarzona jeszcze nie tak dawno z zainstalowaną w domu poczciwą telewizją, „wyszła na miasto”, między innymi stając się – jak nazwała to parę lat temu w raporcie badawczym na temat kultury miejskiej prof.