Joanna Cieśla: – Na ekrany wchodzi najnowszy film Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”, zainspirowany wydarzeniami w Jedwabnem w 1941 r. Po kilkudziesięciu latach od zbrodni jeden z mieszkańców wsi próbuje odbudować pamięć o żyjących w niej kiedyś Żydach, nie wiedząc, co dokładnie się z nimi stało. Cała społeczność występuje przeciwko niemu. Widz nie ma pewności, czy jej członkowie pamiętają o zbrodni, czy zapomnieli i nie chcą, by ktoś im ją przypominał.
Olaf Żylicz: – Część osób wie, bo uczestniczyła w wydarzeniach. Inni wiedzą z przekazu najbliższych, jeszcze inni coś tam słyszeli. Ale większość najpewniej nie ma świadomości, widzi tylko gwałtowną niechęć niektórych osób starszego pokolenia, by wracać do tamtych zdarzeń. Można więc powiedzieć, że społeczność wie i nie wie zarazem.
Jednocześnie wiedzieć i nie wiedzieć mogą też sprawcy i świadkowie wstrząsających mordów?
W skrajnych przypadkach tak, jeżeli wypierają ze swojej świadomości udział w takich wydarzeniach. Większość uczestników będzie pamiętała, próbując jakoś sobie z tą brudną pamięcią radzić – utrzymywać, że zabici tak naprawdę nie byli takimi samymi ludźmi jak oni, czy zbanalizować zło, jak to opisywała Hannah Arendt. Albo tłumaczyć, że ofiary zasłużyły na śmierć, bo sprzyjały wrogowi, bo skrzywdziły, że to było działanie w obronie własnej. Ale zdarza się i tak, jak w przypadku pojawiającej się w „Pokłosiu” postaci zielarki, zagranej przez Danutę Szaflarską, że człowiek staje się niemal pamięcią tragicznych zdarzeń. Ich wspomnienie wypełnia świadomość tak, że nie zostaje w niej miejsca na nic, co było wcześniej czy później.