To nie pierwsza wizyta zespołu w naszym kraju. – W 1981 r. daliśmy w Polsce kilka koncertów. Między innymi w Katowicach, Wrocławiu, Warszawie, zagraliśmy również na świeżym powietrzu w Gdańsku – wspomina Hütter, 66-letni lider Kraftwerk i ostatni przedstawiciel oryginalnego składu grupy, w rozmowie z POLITYKĄ. Jego imponującą pamięć wystarczy tylko odrobinę skorygować (chodziło o Operę Leśną w Sopocie) i uzupełnić o Opole oraz Zieloną Górę. Planowano jeszcze występ w Bydgoszczy, lecz i tam muzyce elektronicznej przeszkodziły elektryczne wyładowania. – Wydaje mi się, że wszystkie te koncerty organizowane były we współpracy z osobami z Solidarności. A przynajmniej cały czas odczuwaliśmy energię i entuzjazm ruchu. Niezwykle cenne doświadczenie.
Hütter pamięta również, że w Polsce spotkali nadspodziewaną liczbę fanów z Niemiec wschodnich. Muzyka zespołu była tam na cenzurowanym, bo kojarzyła się z wolnym RFN. Krążyła między słuchaczami w obiegu undergroundowym, głównie w postaci nielegalnych kaset. Występy były wykluczone. Dlatego najbardziej zagorzali wielbiciele podążali za swoimi idolami na Węgry i do Polski. – Koncert po wschodniej stronie muru berlińskiego zagraliśmy dopiero po tym, jak już runął – dodaje Hütter. – Mimo to ludzie znali na pamięć wszystkie nasze utwory. To potwierdziło, że żaden betonowy mur nie jest w stanie zatrzymać fal dźwiękowych.
Silny impuls do wspomnień dała Hütterowi zapewne także seria retrospektyw, które Kraftwerk realizuje od kilkunastu miesięcy w kolejnych krajach świata. Silny tyleż przez ich treść – chodzi o zagranie dzień po dniu ośmiu albumów Kraftwerk, od klasycznego „Autobahn” z 1974 r. po młodsze o blisko trzy dekady „Tour de France Soundtracks” – co ze względu na kontekst.