Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Wypłynął

Tomasz Wasilewski i jego nowe kino gejowskie

Mateusz Banasiuk (z prawej) w historii o narodzinach prawdziwej męskiej miłości. Mateusz Banasiuk (z prawej) w historii o narodzinach prawdziwej męskiej miłości. Andrzej Wencel/Film Point Group
33-letni reżyser filmowy Tomasz Wasilewski odniósł sukces bez poparcia środowiska. W ciągu półtora roku z outsidera stał się nadzieją młodego kina.
Tomasza Wasilewskiego krytycy porównują z przebojowym kanadyjczykiem Xavierem Dolanem.Henny Garfunkel/Redux/East News Tomasza Wasilewskiego krytycy porównują z przebojowym kanadyjczykiem Xavierem Dolanem.

Jego „Płynące wieżowce” (premiera 21 listopada) to obok „Idy” i „Chce się żyć” jeden z polskich filmów najczęściej w tym sezonie nagradzanych na międzynarodowych festiwalach. Zaskoczeni siłą i oryginalnością talentu Wasilewskiego zagraniczni krytycy wróżą młodemu artyście światową karierę. Kto wie, czy nie na miarę Jerzego Skolimowskiego.

Film Wasilewskiego wygrał konkurs East of The West w Karlowych Warach. Został uznany za najlepszy europejski dramat pokazywany na festiwalu Tribeca w Nowym Jorku. Zdobył nagrodę publiczności na Nowych Horyzontach we Wrocławiu. Brak wielkich nazwisk w obsadzie ani nawet temat (miłość homoseksualna) nie gwarantują automatycznie popularności. A jednak ma już zapewnioną światową dystrybucję.

Zachwyceni bezpretensjonalnym, nowoczesnym stylem opowiadania Wasilewskiego zachodni recenzenci okrzyknęli go (chyba trochę na wyrost) pionierem tematyki gejowskiej. Oczywiście tylko w krajach byłego bloku wschodniego, bo Zachód przerobił problem dużo wcześniej. Film „Płynące wieżowce” rzeczywiście jest pierwszym w naszym regionie dramatem o homoseksualnej inicjacji zrealizowanym bez protekcjonalnego tonu, ornamentów i ciężkiej dydaktyki.

Historia narodzin miłości między dwoma chłopakami – osadzona we współczesnej Polsce, gdzie mechanizm wypierania trudnej prawdy jest dość powszechny – została opowiedziana namiętnie, z wyczuciem i pod każdym względem wiarygodnie. W przeciwieństwie do „W imię…” Małgorzaty Szumowskiej bohaterowie, nie bez oporów, akceptują swoją orientację. Pochodzą z różnych środowisk, mają dziewczyny. Są zalęknieni, sfrustrowani, nie czują się jednak wykluczeni.

Skupiłem się na uczuciach młodych ludzi, na tym, co się między nimi dzieje, a nie na sprawach społecznych, na bronieniu jakiejś racji.

Polityka 46.2013 (2933) z dnia 12.11.2013; Kultura; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Wypłynął"
Reklama