Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Coś tu nie-gra

Interaktywne wideo jako powieść

Screen z gry „Graveyard”, studio Tale of Tales. Screen z gry „Graveyard”, studio Tale of Tales. materiały prasowe
Nad światem gier wideo krąży widmo rewolucji. Pojawiły się takie formy, które dostarczają interaktywnej zabawy, ale nie bardzo można nazwać je grami.
Tale of Tales ma na koncie m.in. „Fatale”, wariację na temat sztuki Oscara Wilde’a „Salome”.materiały prasowe Tale of Tales ma na koncie m.in. „Fatale”, wariację na temat sztuki Oscara Wilde’a „Salome”.

Trójwymiarowa grafika generowana w czasie rzeczywistym jest najważniejszą nową technologią twórczą od czasów malarstwa olejnego. Jest dalece zbyt istotna, by pozostawić ją w rękach wytwórców zabawek i inżynierów propagandy. Musimy wyrwać tę technologię z ich chciwych szponów” – takie słowa padły w manifeście podpisanym przez Aurieę Harvey i Michaëla Samyna. Duet ten to filary belgijskiego studia Tale of Tales – być może najważniejszej awangardowej formacji wykorzystującej interaktywne medium cyfrowe, w powszechnej świadomości utożsamiane wyłącznie (błąd!) z grami wideo. Ci „wytwórcy zabawek” to wyrobnicy komercyjnych gier, a „propaganda” odnosi się najpewniej do marketingowej machiny podtrzymującej popyt i sprzedaż tych, jak sugerują autorzy, niewyszukanych świecidełek.

Słychać w powyższych słowach przesadę, fanfaronadę i romantyczną szarżę. Harvey i Samyn mają jednakowoż powody do frustracji. Termin „gra wideo” dla nich i podobnych im artystów jest zbyt ciasny i uwiera niczym gorset. Oni nie tworzą bowiem produktów rozrywkowych, sukces rynkowy nie jest ich priorytetem, a ich dzieła mają nierzadko wątły lub wręcz żaden formalny związek z grami. Wspólnym mianownikiem jest jedynie technologia: medium w formie przekazu dynamicznie wyświetlanego na ekranie – interaktywnego, czyli pozwalającego odbiorcy na ingerencję. Poza tym wszystko jest możliwe.

Tale of Tales ma na koncie m.in. „Fatale”, wariację na temat sztuki Oscara Wilde’a „Salome”, czy „The Graveyard”, w którym osoba przed ekranem przeżywa dojmujące doświadczenie spaceru cmentarną aleją w odmawiającym posłuszeństwa ciele staruszki. Niezliczonych warstw znaczeń można doszukiwać się w „The Path” – to studium dojrzewania i śmierci nawiązujące jawnie do bajki o Czerwonym Kapturku, ale zarazem, językiem subtelnych odniesień, do „Tybetańskiej Księgi Umarłych”, buddyjskiej instrukcji umierania, opisującej odchodzącemu kolejne fazy tego procesu, w tym pośmiertne.

Polityka 48.2013 (2935) z dnia 26.11.2013; Kultura; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Coś tu nie-gra"
Reklama