Za nami 86. ceremonia rozdania Oscarów, nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Najlepszym filmem anglojęzycznym okazał się, zgodnie z przewidywaniami sporej części krytyków, „Zniewolony. 12 Years a Slave” Steve'a McQueena (m.in. „Wstyd”). To obraz oparty na prawdziwej historii Solomona Northupa (w tej roli Chiwetel Ejiofor), czarnoskórego wolnego muzyka, który pewnego dnia budzi się skuty w kajdany, a następnie zostaje sprzedany jako niewolnik na plantację bawełny, przekazywany później z rąk do rąk kolejnym „panom”. „Zniewolony” dostał zresztą też statuetkę za najlepszą adaptację (napisaną w formie biografii książkę o tytułowym „Zniewolonym” odkryła ponoć zupełnie przypadkowo na Amazonie sekretarka McQueena
Prowadzona w tym roku przez aktorkę Ellen DeGeneres ceremonia przyniosła najwięcej, bo aż siedem Oscarów dla rozgrywającego się w kosmosie filmu „Grawitacja” Alfonso Cuarona (m.in. za reżyserię, zdjęcia i efekty specjalne).
Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego otrzymał typowany w tym roku jako pewniak Matthew McConaughey za rolę chorego na HIV teksańczyka, pijaka i - za przeproszeniem - dziwkarza Rona Woodroofa w biograficznym filmie „Witaj w klubie”, który próbował wprowadzić w życie na wpół legalny płatny system opieki zdrowotnej nad ludźmi zarażonymi wirusem HIV.