Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Kronikarz rozpadu świata

Odszedł Tadeusz Różewicz (1921–2014)

Forum
Był ostatnim z poetów, którzy potrafili przemówić niemal do wszystkich. Tworzył wspólny język. I nie miał w sobie nic z pomnika. 24 kwietnia odszedł Tadeusz Różewicz. Będzie nam go brakować.

Czas na mnie
czas nagli

co ze sobą zabrać
na tamten brzeg

nic

więc to już
wszystko
mamo

tak synku
to już wszystko

a więc to tylko tyle
tylko tyle

więc to jest całe życie
tak całe życie

Tadeusz Różewicz, Płaskorzeźba, Wrocław 1991

Był ostatnim z poetów, którzy potrafili przemówić niemal do wszystkich, tworzył wspólny język. I nie miał w sobie nic z pomnika. Zamiast chłodu bazaltu widzieliśmy żywe srebro – potrafił w poezji ni stąd, ni zowąd założyć błazeńską czapeczkę. Osobny, nieuchwytny, wycofany ze świata, przeciwny jakiemukolwiek zaangażowaniu w życie społeczne, w ostatnich latach skutecznie bronił do siebie dostępu. Próbowałam go kilka lat temu z zaskoczenia złapać w Konstancinie, gdzie co roku odpoczywał. Miałam ze sobą różę. Zadzwoniłam do furtki, ale właśnie wyjechał. Rozmowy telefoniczne szybko ucinał. A zawód dziennikarza bezlitośnie wyszydził w ostatnich tomach. Potrzebował samotni i oderwania. Kiedy jednak otrzymał w 2011 roku Paszport POLITYKI dla Kreatora Kultury, przyjął go z radością i  humorem.

To właśnie on najbardziej zrewolucjonizował polską poezję po wojnie. Inni poeci musieli potem na siłę uwalniać się od jego wpływu. Jego poezja, choć z pozoru jasna i przejrzysta, gra paradoksami, a w dodatku zmieniała się niemal tak szybko, jak świat dookoła. Tytuł jego debiutu – „Niepokój” – z 1947 roku  wyznaczył całą jego drogę. Do końca, do ostatnich wierszy niepokoił czytelników, szedł wbrew oczekiwaniom. A w dodatku cały czas przenicowywał swoją twórczość. I mnożył paradoksy: jak pisać, skoro poezja dawno umarła? Skoro ważne jest milczenie – skąd ten zalew słów?

Reklama