Film „Ida” Pawła Pawlikowskiego otrzymał aż pięć nominacji do Europejskich Nagród Filmowych (EFA). I to w najważniejszych kategoriach: dla najlepszego filmu, za najlepszą reżyserię, a także za scenariusz – jego autorami są Pawlikowski oraz Rebecca Lenkiewicz.
Co niespotykane, o nagrodę dla najlepszej aktorki europejskiej będą się ścigać Agata Kulesza oraz Agata Trzebuchowska – obie występujące właśnie w „Idzie”. Ich konkurentkami są m.in. Charlotte Gainsbourg z „Nimfomanki” Larsa von Triera oraz Marion Cotillard za rolę w filmie „Two Days, One Night” braci Jean-Pierre'a i Luca Dardenne.
„Ida” będzie także konkurować z czterema innymi filmami o nagrodę publiczności. Zwycięzców tegorocznych EFA poznamy 13 grudnia podczas ceremonii, która odbędzie się w Rydze.
Poniższy tekst o zagranicznych sukcesach „Idy” ukazał się w kwietniu 2014 roku.
***
W przypadku „Idy” niewątpliwym atutem było znane na Zachodzie nazwisko Pawła Pawlikowskiego, zaliczanego w rankingu branżowego portalu Imdb.com do 30 najwybitniejszych współczesnych reżyserów. Jeszcze na etapie scenariusza przyciągnęło ono uwagę Erica Abrahama, producenta związanego z duńską firmą Phoenix Film, posiadającego również udziały w Fandango-Portobello Film Sales. Skromne, czarno-białe, wyglądające na archiwalne znalezisko sprzed pół wieku, arcydzieło Pawlikowskiego z założenia przeznaczone było dla wąskiej widowni. Polski producent Opus Film, który uratował film, bo Abraham w pewnym momencie się wycofał, spodziewał się 30 tys. widzów.
W kraju „Idę” obejrzało w końcu nieco ponad 100 tys., co uznano za sukces, ale w porównaniu z zawrotnym powodzeniem za granicą wydaje się, że można było osiągnąć więcej. W Hiszpanii film już zobaczyło 80 tys., we Włoszech, Belgii i Holandii po kilku tygodniach rozpowszechniania na film Pawlikowskiego poszło 138 tys. Prawdziwą euforię „Ida” wywołała jednak we Francji, gdzie do końca kwietnia zobaczyło ją przeszło pół miliona osób. Taką popularnością nie cieszyły się ani uhonorowany Złotą Palmą w Cannes „Człowiek z żelaza” Wajdy, ani „Dekalog” Kieślowskiego. Do tego trzeba będzie doliczyć wyniki z amerykańskich kin (premiera w połowie maja), z Chin, Australii. W sumie z 43 krajów, do których sprzedano licencję. To największy sukces komercyjny naszej kinematografii w Europie od 65 lat (od filmów „Ostatni etap” i „Ulica graniczna”). Nie mówiąc o setkach tysięcy euro zarobionych przez Opus Film.
– Dla każdego sukces znaczy trochę coś innego. Niektórym wystarczy milion widzów w kinach. Dla mnie jest to budowanie marki – cieszy się Łukasz Dzięcioł z Opus Film, rzucając światło na jeszcze jeden ważny aspekt. Francuska publiczność jest bardziej wyrobiona niż polska.