Jakub Rużyłło
6 maja 2014
Hip-hop wraca do łask
Pora rapu
Wybór Donatana na polskiego reprezentanta w konkursie Eurowizji to symbol powrotu hip-hopu do łask mediów. Lecz pozycja gatunku jest taka, że już tego medialnego wsparcia nie potrzebuje.
Utwór „My Słowianie” autorstwa Donatana – hiphopowego producenta z Krakowa – i wokalistki Cleo stał się największym hitem przełomu 2013 i 2014 r. W serwisie YouTube osiągnął imponujący wynik ponad 40 mln wyświetleń. Sukces przeboju zainspirował decydentów z Telewizji Polskiej do zaproszenia jego twórców, by reprezentowali Polskę w konkursie Eurowizji. Polskim artystom od lat nie udało się osiągnąć choćby przyzwoitego wyniku na tej imprezie.
Utwór „My Słowianie” autorstwa Donatana – hiphopowego producenta z Krakowa – i wokalistki Cleo stał się największym hitem przełomu 2013 i 2014 r. W serwisie YouTube osiągnął imponujący wynik ponad 40 mln wyświetleń. Sukces przeboju zainspirował decydentów z Telewizji Polskiej do zaproszenia jego twórców, by reprezentowali Polskę w konkursie Eurowizji. Polskim artystom od lat nie udało się osiągnąć choćby przyzwoitego wyniku na tej imprezie. Wybór Donatana i Cleo jest próbą przełamania tego trendu. Równocześnie medialnej ofensywie Donatana, któremu popularność przyniosła płyta „Równonoc”, łącząca rap i słowiański folklor, towarzyszy coraz głośniejszy głos szyderstwa ze strony jego macierzystego hiphopowego środowiska. Zarzuca mu się, że w wykalkulowany sposób brnie w wyeksploatowany wątek słowiańskości albo że promuje kontrowersyjną celebrytkę Luxurię Astaroth (która pojawia się w kolejnych klipach Donatana). Warszawski raper Sokół, który wystąpił gościnnie na „Równonocy”, odmówił przyjęcia Diamentowej Płyty za udział w tym projekcie, sugerując, że został on wydany w wersji wielopłytowej tylko po to, by sztucznie zwiększać statystyki sprzedaży (ZPAV traktuje zakup dwupłytowego wydawnictwa jak nabycie dwóch płyt), i życząc Donatanowi „prawdziwego sukcesu”. Diamentową Płytę wręcza się za 150 tys. sprzedanych egzemplarzy albumu. A w tych czasach sukces w muzyce to już Złota Płyta, czyli 15 tys. To ilustruje, jak bardzo umocniła się w ostatnich latach pozycja polskiego hip-hopu. Pokazał to również kasowy sukces filmu „Jesteś Bogiem”, opowiadającego historię zespołu Paktofonika. Dlatego do pomocy w podbiciu Eurowizji zaciągany jest Donatan. Jak się witacie? Historia relacji polskich raperów i mainstreamowych mediów jest długa i składa się głównie z grzechów i zaniedbań tej drugiej strony. Od początku relacje te oparte były na protekcjonalnym stosunku i traktowaniu rapu jako pewnej egzotyki, a nie pełnoprawnego gatunku muzycznego. W rapowych kręgach do dziś wspominana jest historia z początków pojawiania się hip-hopu w mediach, kiedy to w młodzieżowym programie telewizji publicznej prowadzący wypytywali zaproszonych raperów, jak się witają. Jeden z gości odpowiedział wówczas z ironią: „To zależy. Nad morzem mówimy »cześć«, natomiast w Zakopanem preferujemy »witaj«”. Mimo że od tamtej sceny minęło 15 lat, media nie wyciągnęły wniosków i operują podobnymi kliszami. W niedawnym odcinku „Dzień Dobry TVN” gościł amerykański raper 50 Cent. Jako specjaliści od hip-hopu do siedziby programu zaproszeni zostali Liber, PiKej i Maciej Musiał. Ten pierwszy ze względu na swoje artystyczne wybory od dawna nie cieszy się poważaniem w środowisku i z pewnością nie jest jego przedstawicielem, drugi uważany jest za parodystę, a nie poważnego rapera, a trzeci to aktor, który w dodatku nie był w stanie podać ani jednego tytułu utworu 50 Centa. Oczywiście, media nie mają łatwego zadania. Polski hip-hop przez 20 lat istnienia niezwykle się rozwinął i stał kulturą bogatą w konteksty. Media, kiedy się nad nim pochylają, siłą rzeczy stają w rozkroku: z jednej strony obserwuje je hiphopowy odbiorca, niezwykle wrażliwy na swoim punkcie i krytyczny wobec przeinaczeń i uproszczeń, a z drugiej muszą przecież mówić do swojego naturalnego odbiorcy, który o prężnej kulturze hiphopowej nie wie właściwie nic. To dwie równoległe rzeczywistości, które prawie się nie przecinają, bo odbiorcy hip-hopu od dawna żyją we własnym świecie, który dla przeciętnego Kowalskiego pozostaje niezgłębiony. Azyl w internecie Losy polskiego hip-hopu nie są pasmem samych sukcesów. Po pierwszym okresie prosperity, który przypadł na lata 2000–05, doszło do załamania jego popularności. Zaczęły padać hiphopowe pisma, muzyczne telewizje wycofywały się z grania rapu, a mainstreamowe media, widząc, że temat już nie jest gorący, przestały sobie nim zawracać głowę. Okazało się, że była to tylko chwilowa zadyszka, a hip-hop wcale się nie zwijał, lecz tylko przegrupowywał siły. Kolejna eksplozja popularności tego gatunku splotła się z dynamicznym rozwojem mediów społecznościowych jako narzędzi promocji kultury. Kiedy wielkie wytwórnie odkryły, że najskuteczniejszą drogą komunikacji z odbiorcą stała się sieć, hiphopowa branża już tam była, dysponując kilkuletnim doświadczeniem. – Hiphopowcy nie mieli swojego miejsca zbytu muzyki – mówi o tym procesie Jarosław Kostrzewa, który w wytwórni Fonografika, wydającej także rapowe albumy, odpowiada za promocję internetową. – Gdy inni dbali o to, by ich muzyka była odtwarzana w radiu i telewizji, raperzy zakładali swoje pierwsze konta na serwisach internetowych, które dla przedstawicieli innych gatunków muzycznych były mało interesujące z jednego powodu: dobrze było im tam, gdzie byli, czyli w radiu i telewizji. Tyle że dziś, w obliczu kryzysu mediów tradycyjnych, gdy chce się sprawdzić, czego słucha młodzież, nie należy włączać radia, ale raczej przyjrzeć się liczbie wyświetleń teledysków w serwisie YouTube lub fanów na Facebooku. A w tych statystykach raperzy biją przedstawicieli popu na głowę. Doda częściej pojawia się w telewizji, ale co najmniej dziesięciu raperów na Facebooku zebrało większą liczbę fanów niż ona. Raper Pezet jest pierwszym polskim artystą, który zgromadził na tym portalu ponad milion osób. Kanał youtube’owy wytwórni PROSTO z 850 tys. subskrybentów jest największym polskim kanałem muzycznym. Tuż za nim, z 800 tys., jest kanał innej hiphopowej wytwórni – UrbanRec. Dla porównania – gigant polskiej branży muzycznej Sony Music ma 225 tys. subskrybentów. Poza tym popularność polskich raperów budowana w internecie wykracza poza przestrzeń wirtualną. Ich płyty regularnie pojawiają się w czołówce Oficjalnej Listy Sprzedaży. Według wyliczeń ze strony internetowej ZPAV, czyli polskiego stowarzyszenia producentów fonogramów, w 2014 r. status Złotej Płyty uzyskało jak dotąd 14 płyt polskich artystów, z czego aż sześć to płyty raperów. Statystyki te wydają się zaskakujące, gdy wziąć pod uwagę, że odbiorca rapu to głównie człowiek młody, dla którego nośnik CD może się wydawać archaiczny. Odpowiedzią na to jest jednak hiphopowa tradycja kupowania płyt. Ta kultura od samego początku na piedestale stawiała didżeja. U jej źródeł leżą osiedlowe imprezy, rozkręcane przez młodocianych melomanów posiadających tylko gramofony. A wraz z nimi – idea diggingu, czyli wyszukiwania unikatowych płyt, a także kolekcjonerstwa jako takiego. Dla fana hip-hopu elementem legitymizującym go jako członka tej kultury jest właśnie nabywanie legalnych fonogramów. Jednym z bardziej nośnych i głośnych haseł, jakie uformował polski hip-hop, jest to pochodzące z utworu „Friko” zespołu Grammatik, które jednoznacznie nawołuje: „Kupujcie polskie rap-płyty!”. Niezależna marka Lista autorów wspomnianych tu złotych płyt dla przeciętnego odbiorcy będzie zbiorem postaci anonimowych. Paluch, Kali czy Hi-Fi Banda to prawdziwi idole dzisiejszych nastolatków i dwudziestolatków, a zarazem artyści funkcjonujący poza światem największych mediów. Tymczasem Paluch zadebiutował na Oficjalnej Liście Sprzedaży na drugim miejscu (notowanie z 2 stycznia), tuż przed – również debiutującą w zestawieniu – amerykańską supergwiazdą Beyoncé. Wśród wyróżnionych Złotą Płytą znajduje się też O.S.T.R., raper, który długo stanowił listek figowy dla ignorancji przedstawicieli mediów, którzy hip-hopu nie czuli, ale co jakiś czas przynajmniej poświęcali mu uwagę. Ukazująca się raz do roku recenzja nowej pły
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.