Wydawał się niepozorny, dopóki nie zaczął mówić. Ciemne, przenikliwe oczy błyskały zza okularów. – Nigdy nie notuję, ale on mówił tyle ważnych rzeczy, że zaczęłam sobie zapisywać – mówiła mi jedna ze słuchaczek. Dawid Grosman już kilkakrotnie był w Polsce, teraz przyjechał na festiwal Schulza we Wrocławiu, w Warszawie miał spotkanie w Muzeum Historii Żydów Polskich. Pod koniec pobytu był zmęczony, bo, jak mówił, wszędzie częstowano go wódką, Polska zatrzymała go zresztą dłużej, ponieważ odwołano jego lot. Nie zmartwił się specjalnie. – Pisarz jest jak myśliwy, który poluje na historie, za każdym rogiem może czaić się inspiracja.
Właśnie ukazała się u nas jego powieść, romans w listach „Bądź mi nożem” z 1998 r. Ale pozycję jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy izraelskich zyskał dzięki „Patrz pod: Miłość” z 1986 r. i najlepszej, najpoważniejszej swojej powieści, od której warto zacząć poznawanie tej literatury, czyli „Tam, gdzie kończy się kraj” z 2008 r.
Przed wizytą w Polsce Grosman uprzedzał, żeby nie pytać go o syna, który zginął na wojnie izraelsko-libańskiej. Jednak już na spotkaniu we Wrocławiu sam o nim opowiadał. To właśnie podczas pisania „Tam, gdzie kończy się kraj”, w sierpniu 2006 r. nad ranem ktoś zadzwonił do drzwi. Grosman spodziewał się, co to może oznaczać – to znak, że życie się skończyło. 20-letni Uri zginął, gdy w jego czołg trafił pocisk Hezbollahu w Libanie.