Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Miasto stoi potworem

Warszawa okiem młodych literatów

Żulczyk napisał powieść o straconych złudzeniach – takich choćby, że można, wchodząc do bagna, nie wpaść w błoto, pozostać chłodnym obserwatorem upodlenia innych. Żulczyk napisał powieść o straconych złudzeniach – takich choćby, że można, wchodząc do bagna, nie wpaść w błoto, pozostać chłodnym obserwatorem upodlenia innych. Mirosław Gryń / Polityka
Warszawa im lepiej wygląda, tym gorzej wypada w literaturze. Jest zombi, schlanym facetem albo „europejską stolicą braku kultury”. A młodzi pisarze, pisząc o niej, bezlitośnie rozliczają własną generację.
Warszawa w najnowszej literaturze nie ma przeszłości – poza modą na Powstanie Warszawskie.Mirosław Gryń/Polityka Warszawa w najnowszej literaturze nie ma przeszłości – poza modą na Powstanie Warszawskie.

Co z tego, że centrum miejscami wygląda prawie jak Wall Street, nad Wisłą tętnią życiem kluby, a na każdym rogu – wege knajpki. Paradoksalnie, im lepszy i bardziej światowy wizerunek ma Warszawa, tym gorzej wypada w literaturze. Przypomina schlanego mężczyznę, który budzi się wieczorem i chce jeść. Więc pożera kolejnych ludzi, najchętniej przyjezdnych i ambitnych. Zamienia w potwory studentów, pracowników korporacji, reklamiarzy, artystów, hipsterów. Powieści Jakuba Żulczyka „Ślepnąc od świateł”, Michała R. Wiśniewskiego „Jetlag”, Magdaleny Żelazowskiej „Zachłanni” czy Wojciecha Engelkinga „(niepotrzebne skreślić)” są rozliczeniem z własną generacją skrajnych egoistów, którzy walcząc o przetrwanie i coraz lepszy byt, są w stanie zrobić wszystko.

Napędzani przez kokę

„Warszawa jest klatką pełną hodowlanych, przeznaczonych na eksperymenty zwierząt (…). Warszawa to diagram przemocy. Każdy egzystuje tu po to, aby zdobyć i utrzymać swoje. Stanowisko, mieszkania, kredyty, wygraną, po którą idzie z nożem przez ciemny las, za którą odda wszystko i wszystkich, a gdy już ją ma, gdy ona tkwi w jego śliskiej, zaciśniętej dłoni, ten mały guzik, gówno wart, wtedy opędza się od całej reszty, wymachując tym samym nożem, szczekając i warcząc, drapiąc i gryząc” – tak widzi Warszawę Jacek, diler narkotykowy, bohater ponurej i bardzo dobrze napisanej powieści Jakuba Żulczyka „Ślepnąc od świateł”.

Jacek zna to miasto od podszewki, wie, gdzie ludzie bywają w danym tygodniu, bo w tym mieście miejsca modne zmieniają się co tydzień. Krąży między ludźmi z reklamy, dziennikarzami, bogatymi znudzonymi żonami, dziećmi znanych rodziców. Sam jest „słoikiem” – przyjechał z Olsztyna na ASP.

Polityka 46.2014 (2984) z dnia 11.11.2014; Kultura; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Miasto stoi potworem"
Reklama