Przez całe lata zdawało mi się, że wydarzyło się to dopiero co, w liceum, ale z czasem musiałem przyjąć do wiadomości, że do liceum chodziłem dawno temu, a od tamtego popołudnia niedługo będą mnie oddzielały pełne dwie dekady.
Był rok 1996, szesnastoletni i blady z przejęcia przyjechałem do Warszawy specjalnie na wielką wystawę „Caravaggio i Caravaggioniści”.
Mieliśmy podówczas „naszego człowieka w Rzymie”, dzięki czemu z Muzeów Watykańskich sprowadzono „Złożenie do grobu”. Cóż, jak na pozycję „naszego człowieka w Rzymie”, wypożyczenie jednego Caravaggia wydawać się może osiągnięciem skromnym, ale wystawa zapierała dech w piersiach.
Polityka
17.2015
(3006) z dnia 21.04.2015;
Kultura;
s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Emigrantka"