Zaczęło się od obelisku w Skórczu (2010 r.), później była statua w Radomiu (2013 r.), następnie w Dębicy i Siedlcach (2014 r.), w tym roku zaś stanęło popiersie w Mińsku Mazowieckim. Nie udało się projektu przeforsować w Łodzi, za to udało – w Szczecinie. Wszystkie te inicjatywy łączy to, że dzielą.
Praktycznie każdej realizacji towarzyszyły protesty, pikiety, a nawet akty wandalizmu. Nie inaczej jest w Szczecinie, gdzie najpierw na zwarcie poszli radni, a teraz, w ślad za nimi, mieszkańcy. Łączy także – przynajmniej na razie – żenująco niski poziom artystyczny. Pal licho ckliwy realizm, najgorsze, że nieudolni rzeźbiarze nie potrafili nawet wiernie oddać podobieństwa do byłego prezydenta. Jedynie autor pomnika w Dębicy miał ambicję pójść w metaforę. Wyszedł mu bezręki prezydent wyglądający jak zabalsamowana mumia egipska.
Jak będzie w Szczecinie? Pomnik ma powstać z dobrowolnych składek mieszkańców i to należy zapisać na plus. Jest już dla niego wybrane miejsce. Na skwerze im. Lecha Kaczyńskiego, w samym sercu miasta, tuż obok przepięknej Filharmonii Szczecińskiej.
Trudno o bardziej reprezentacyjną lokalizację, choć można mieć wątpliwości, czy uda się niekolizyjnie połączyć pomnik z zobowiązującym otoczeniem (Brama Królewska). Wszystko zależy od ostatecznego projektu artystycznego. Czy zwycięży pokusa gigantomanii? Czy górę weźmie chęć dominacji czy pokora wtopienia się w kontekst? Choć po statui, z założenia zazwyczaj gloryfikacyjnej, trudno oczekiwać dobrego smaku.
Niezależnie jednak od estetycznych rozstrzygnięć istotne pozostaje pytanie: czy przyzwoite jest trwałe zawłaszczanie przestrzeni publicznej pod jedną z politycznych opcji? Czy postaci ze współczesnej przecież polityki nie powinny jednak poczekać (choćby i kilkadziesiąt lat) na utrwalanie w brązie i spiżu? Pomniki w Polsce stawia się łatwo. Ale też – jak pokazała najnowsza historia – stosunkowo łatwo obala. Warto?