Jan Błaszczak: – Właśnie wróciłeś z Francji. To były spóźnione wakacje czy ostatnie przymiarki przed premierą płyty?
Piotr Górny: – Kręciłem teledysk do utworu, który jest inspirowany obrazem Claude’a Moneta „Plaża w Pourville”. On namalował tam zresztą ze 200 obrazów, bo miał wtedy bardzo twórczy okres. Z tym konkretnym dziełem wiąże się ciekawa historia, bo zostało skradzione z Muzeum Narodowego w Poznaniu przez człowieka, który nie był ani profesjonalnym złodziejem, ani znawcą sztuki. To był zwykły gość, który tak bardzo zafascynował się tym obrazem, że postanowił go ukraść. I przepadł jak kamień w wodę. Dopiero po bardzo wielu latach policja go wypatrzyła, bo nie płacił alimentów. Przez cały ten czas trzymał obraz za szafą i wyciągał go tylko czasami, by się nim upajać. Utwór „Na plaży w Pourville” jest właśnie o tym, dlaczego tak bardzo pożądamy konkretnych rzeczy.
Dużo jest artystycznych odniesień w twojej muzyce: Peter Weir, Tomasz Mann, Claude Monet. Na Facebooku wrzucasz ostatnio Breughla, Rothko i zdjęcie z Tate Modern. Dla wielu twoich słuchaczy to inny świat – czy myślisz o swoim rapie jako o pewnej formie edukacji?
Nie czuję, żebym miał misję edukacyjną, po prostu rozwijam się jako artysta i jako człowiek. Na pewno starzejąc się, zadaję sobie coraz więcej pytań i uzyskuję na nie coraz mniej odpowiedzi. O tym jest „Magnum ignotum”. Jeśli w tym świecie, zdominowanym przez nowoczesne technologie, udaje mi się dotrzeć do młodych ludzi i coś im przekazać, to dobrze. Bardzo bym też chciał, żeby sztuka wychodziła na ulice. Jak w Tate Modern, które buzuje energią zwykłych ludzi – także dlatego, że wstęp jest darmowy. Przecież to nie jest wina wielu moich słuchaczy, że mało o tym wiedzą.