Zacznijmy od prezentacji bohaterów kulturalnego pojedynku. „Stolica Tatr” (27 tys. mieszkańców) jest wprawdzie nieco mniejsza od „Perły Bałtyku” (37 tys.), ale nadrabia liczbą wchłanianych rocznie turystów (3 mln wobec 2 mln). Ma łatwiej, bo nad morzem pełen sezon trwa tylko trzy–cztery miesiące, a w górach co najmniej dwa razy dłużej. Jako uzdrowiska oba miasta debiutowały w XIX w. (Sopot w 1823 r., Zakopane w 1886 r.), ale prawa miejskie nabyły dopiero w XX w. (1901 i 1933 r.). Nad morzem na spacerowiczów czeka Monciak, a na spragnionych widoków – słynne molo. W górach są to odpowiednio Krupówki i Gubałówka. I na tym zasadniczo kończą się podobieństwa.
Zakopane to bowiem zacna historia wielkiej kultury. To tu regularnie bywali i przemieszkiwali Henryk Sienkiewicz i Stefan Żeromski, słowem pisanym utrwalali sławę miejsca Jan Kasprowicz i Kazimierz Przerwa-Tetmajer, a kompozycjami – Mieczysław Karłowicz, Karol Szymanowski i Wojciech Kilar. Rzecznikami Zakopanego i okolic w sztuce stali się Leon Wyczółkowski i Wojciech Weiss. Stanisław Witkiewicz wymyślił nawet i upowszechnił architektoniczny styl zwany zakopiańskim. I każdy szanujący się twórca, zarówno przed wojną, jak i po 1945 r., musiał zameldować się tu raz na jakiś czas. Wprawdzie w tle cały czas błyszczały parzenice, hulały kierpce i przygrywały dudy, ale oba światy, kultury wysokiej i ludowej, sobie wzajem nie wadziły, a niekiedy nawet sprawnie się uzupełniały.
Włączony do Polski po drugiej wojnie światowej Sopot tak bogatą kulturalną przeszłością pochwalić się nie może. Jedynie tzw. szkoła sopocka w sztuce wyraźnie zaznaczyła w latach 50. XX w. swą stylistyczną odrębność i względną odporność na socrealistyczne ukąszenie. Za to przez długie dziesięciolecia miasto stanowiło najważniejszy, obok Opola, adres na mapie rozrywki lekkiej, łatwej i przyjemnej.