W niedzielne popołudnie Artur Zimny zwykle przesiaduje w celi i rozmyśla o tym, co zrobi, kiedy za rok wyjdzie na wolność. Jeszcze nie wie, czy wróci do prowadzenia firmy transportowej. Szczupły, lekko szpakowaty, w średnim wieku. Nie chce mówić, za co odsiaduje wyrok. Poza tym dziś przejęty jest czymś zupełnie innym: pomaga wprawić w ruch Ducha Odbudowy. A ten ma się spotkać na Rynku z Duchem Wielu Wyznań, Duchem Innowacji i Duchem Powodzi.
Wraz z 12 innymi więźniami z Zakładu Karnego nr 2 przy ul. Fiołkowej we Wrocławiu Zimny ciągnie więc za sznury kilkumetrową, podświetloną metalową konstrukcję, którą ożywiają akrobaci i muzycy. Symbolizuje ona budowanie tożsamości miasta i nowych relacji międzyludzkich po klęsce niemieckiego Festung Breslau. Konstrukcja jest częścią wychodzącego z czterech dzielnic Wrocławia pochodu mieszkańców, którego finał – widowisko „Przebudzenie” – otworzył w niedzielę obchody Europejskiej Stolicy Kultury.
Więźniowie brali udział w próbach od dwóch tygodni, przez sześć godzin dziennie, pomagali też przygotować scenę do spektaklu w reżyserii Chrisa Baldwina, kuratora ESK ds. performance. Podczas próby Artur Zimny przekonuje, że on też coś chciałby odbudować. – Czuję się potrzebny, jestem między ludźmi – mówi. – Proszę też napisać, że chciałbym porozmawiać z córką. Zerwała ze mną kontakt, bo nie może mi wybaczyć, że trafiłem do więzienia. Może zmieni zdanie, kiedy zobaczy, co tutaj robię.
Więźniowie dla ESK
Po co więźniom te całe duchy i kultura? Ich opiekun, kapitan Robert Wnukowski, uśmiecha się: – Trzy słowa: poczucie własnej wartości.