Uważaj! Czytanie uzależnia!
Uważaj! Czytanie uzależnia! A zaczyna się niewinnie...
Ofiary tego nałogu poznasz po okularach. Nie bez powodu Orzeszkowa nazywała go „haszyszem”. Przecież już Homer był ślepy, wzrok stracili Dante i Borges, Milton, a Goethe, Schiller i Joyce popsuli sobie oczy. Cera niezdrowa, oczy podkrążone. To oni – bibliomaniacy.
Książki trują bardziej niż papierosy. Wiedział o tym bohater powieści „Teresa Desqueyroux” Mauriaca, który wolał swojej żonie (niedoszłej morderczyni) przynieść papierosy niż książkę. Czytelnikom oprócz bibliomanii grozi cały zestaw schorzeń: donkiszotyzm, bowaryzm, grafomania, depresja, schizofrenia, hipochondria, manie, ataki samobójcze i jeszcze – abibliofobia, czyli strach przed tym, że nie będzie co czytać (może prowadzić do najgorszych zbrodni). Dotknięci tą przypadłością cały czas kupują, wypożyczają kolejne książki. Na rysunku Andrzeja Mleczki znany profesor i bibliomaniak Henryk Markiewicz stoi na stosie książek z pętlą na szyi. „Henryku – pyta żona. – Czy to znaczy, że przeczytałeś już wszystko?”.
Czytanie to zabijanie
Od bibliomanii do innych uzależnień jest tylko krok – łatwo wpaść w alkoholizm i narkotyki albo posunąć się do kradzieży, kiedy skończą się książki. Niektórzy nałogowi bibliomaniacy nie mają oporów przed przywłaszczaniem sobie cudzych książek. Ponoć Tuwim chodził w gości ze swoim ekslibrisem i kiedy znalazł coś ciekawego – zaraz przykładał pieczątkę i twierdził, że odbiera własną książkę, którą pożyczył gospodarzom.
Zaczyna się niewinnie: od czytania pod kołdrą, podczytywania pod ławką i przy jedzeniu. A potem nie można przestać. Kręgosłup, oczy i skutki psychiczne to nie koniec niebezpiecznych schorzeń. Czytelnik o słabej konstrukcji może ulegać wpływom, ani się obejrzy, a zarazi się czymś z książki.