Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Pochwała stypy

Kawiarnia literacka

Parę lat temu w obszernym reportażu na łamach POLITYKI Marcin Kołodziejczyk kreślił portret Andrzeja Czyżewskiego.

Ciotecznego brata Marka Hłaski, opiekuna jego literackiej spuścizny i autora wspaniałej biografii pisarza „Piękny dwudziestoletni”. Chyba znałem już wtedy mieszkającego w Tychach Andrzeja. Był dystyngowanym 80-latkiem o umyśle tak żwawym i przenikliwym, że zawstydzał rozmówcę niewymuszoną elokwencją i wiedzą płynącą z tego długiego, udanego życia. Organizował wystawne kolacje, pichcił owoce morza, był winnym smakoszem i niezrównanym anegdociarzem. Podczas jednej z takich nasiadówek zgadaliśmy się między fortepianem a regałem. Wspominał, rzecz jasna, Hłaskę. Zahaczyliśmy jednak o wspólnych znajomych: nieżyjącego już Henryka Berezę i świetnie się mającego Adama Wodnickiego, wybitnego eseistę i tłumacza, kolegę Andrzeja ze szkolnej ławki.

Czyżewski był stary na niby. Wysoki, szczupły facet, o emploi przedwojennych amantów kina, nie jawił się jako starzec, w którym zdeponował się czas wspomnień i zgorzknienia. Był człowiekiem do przodu, chodzącą definicją witalności, utracjuszem rozdającym uśmiech na pohybel śmierci. Umarł niedawno, stosunkowo szybko. Po prostu zużyło się jego życiowe dynamo. Jego drugi pobyt w szpitalu skończył to życie. Wcześniej raz zaliczył hospitalizację. Jak na uczestnika powstania warszawskiego to bardzo dobry wynik.

Po pogrzebie Andrzeja jego córki – malarka Agnieszka Czyżewska i jej siostra Gośka, która przyjechała z Niemiec – urządziły w domu taty stypę. Była to jedna z najlepszych imprez, na których kiedykolwiek byłem. Podawano jedzenie w ilościach gargantuicznych. Lało się wino i piwo. Słychać było parę języków europejskich. Andrzej, architekt i budowniczy Tychów, miał szerokie koneksje w świecie.

Polityka 16.2016 (3055) z dnia 12.04.2016; Kultura; s. 93
Oryginalny tytuł tekstu: "Pochwała stypy"
Reklama