Pszczoła krążyła nad kwiatem nasturcji, młode wróble czepiały się rynny. Wielotysięczny tłum kroczył w stronę placu Piłsudskiego, a ja dreptałam na końcu, przypatrując się Polsce z oddali. Przechodząc przez rondo Waszyngtona, zobaczyłam młodego, frymuśnego chłopca pochylonego nad zbutwiałym staruszkiem. Stary siedział na przystanku, trzymał na kolanach flagę Unii Europejskiej.
– Nie wstyd panu, że pan tu jest? – zawołał do niego chłopak. Staruszek zamrugał oczami, potrząsnął głową. – Nie wstyd panu, że pan uczestniczy w tej demonstracji? – krzyknął głośniej chłopak. Staruszek nie zrozumiał. Ja zrozumiałam.
– Chłopcze – mówię – na moje oko ma pan nie więcej niż 16 lat. Jakim prawem posługuje się pan kategorią wstydu, odnosząc się do starszego człowieka? Nie wstyd panu?
Zaraz pyskówka, tłum ludzi wokół. Staruszek lichy, cichomówiący, młodzian z włosiem i szaliczkiem wykrzykujący coraz głośniej, czym jest demokracja. Że my, co niby demokracji bronimy, sprzedaliśmy się. Że to wszystko, co robimy, to żałosne, podpłacone. I jako argument koronny oświadczył: „Ja wygrałem dwa olimpiady historyczne!”, bo z tych nerw już wszystko mu się pomyliło, demokracja z idiokracją, argumenty z lamentami, i rugał nas piskliwie, aż głos mu się łamał.
Taki młody, myślałam, a staruszek taki stary. Między nimi flaga Unii Europejskiej. Młody uważa się za eksperta od historii, stary broni Starej Europy. Za bronienie Starej Europy Młoda Polska jest gotowa przywoływać starszych do porządku, ganić i moralizować. Zostawiłam chłopaka na chodniku, gdy wykrzykiwał: Ile wam za to zapłacili?!
Staruszek dobrze pamięta przeszłość, przesiedział swoje w PRL jak w piwnicy.