Jakim jesteś czytelnikiem, drogi Czytelniku? Zastanawiałeś się nad tym kiedyś? Nałogowym, namiętnym, a może takim, który szybko się nudzi? A może utożsamiasz się z bohaterkami romansów, jak Emma Bovary? A może jak Anna Karenina w pociągu nie możesz skupić się nad lekturą, bo tak pochłania Cię życie realne? A może jesteś czytelnikiem tak zagorzałym, że w obronie bohaterów byłbyś w stanie znienawidzić autora – jak to się zdarza w powieściach Kinga? A może czytelnikiem wybrednym, który nie lubi tego, co modne? A może czytelnikiem żarłocznym, jak wiecznie głodna Susan Sontag?
„Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód” – pisze Sontag w drugim tomie dziennika. Patrzę na nierówne stosy książek wokół biurka. Wszystko to grozi katastrofą. Książki ostatnio czytane, odłożone grzbietem do góry zalegają na parapetach i na szafce z butami. Wychodzą z każdego kąta. Tu mieszkają czytelnicy żarłoczni – mówi to mieszkanie. I ciągle się czegoś szuka, najczęściej bezskutecznie. Właściwie niby czegoś szukamy, a chodzi o pretekst do lektury: szukając jednego wiersza Różewicza, niepostrzeżenie zeszło na cały tom dzieł wszystkich. Podobnie z grzebaniem na półkach – chodziło o Sontag, a znalazłam drugi tom „Tristrama Shandy” Sterne’a (szukałam od lat), a za nim siedział cicho „Pnin” Nabokova (pożyczałam go z biblioteki, bo nie mogłam go znaleźć): „Nad drugą butelką sączonego nieśpiesznie piwa Pnin bił się z myślami, co ma dalej robić, lub pośredniczył w polemice między znużonym Pninem, który ostatnio źle sypiał, a niestrudzonym Pninem, który pragnął jak co dzień kontynuować lekturę w domu, dopóki pociąg towarowy o drugiej nad ranem nie obwieści lamentem swojego wjazdu w dolinę”.
Taki przymus czytania wszystkiego, co wpadnie nam w ręce, Sontag opisywała jako uzależnienie: „Tracę panowanie nad czytaniem. Jestem uzależniona – muszę iść na odwyk. Czytaniem zastępuję pisanie”. Jej żarłoczność nie dotyczyła tylko literatury – to była też żarłoczność wobec życia i wiedzy. Jako 15-latka sporządzała długie listy bardzo ambitnych lektur do przeczytania: Arystoteles, Dante, Eliot, Gide, Rilke, Dostojewski, Mann. Napędzało ją pragnienie wiedzy i zarazem dojmujące poczucie własnej niewiedzy. Stawiała sobie wysokie wymagania: „niewiedza nie jest czarująca” – notowała. (…)
Czytelnicy żarłoczni pochłaniają dużo, ale nawet ci najbardziej żarłoczni nie dają rady przeczytać wszystkiego. A więc czytanie wiąże się często z poczuciem bezradności, ilu rzeczy się nie przeczytało. Ale istnieją też czytelnicy wybredni, którzy odwracają się od mód, nowości, książek, „o których się mówi”, i bestsellerów. Robert Walser w „Mikrogramach” zapisuje rzeczy najbardziej nieistotne i marginalne. Jego surrealistyczne opowiastki układają się w historie rozmaitych niepowodzeń. Tak samo jak zwraca uwagę na ludzi, którym się nie udaje (pisze też o swoich klęskach), tak samo przyciągali go autorzy książek, którzy nie odnieśli sukcesu. „Odmówiłem dziś lektury pewnej książki, która zyskała szalone powodzenie i z racji tej okoliczności towarzyszącej pozostawiła mnie zupełnie obojętnym, budząc we mnie raczej potrzebę przeczytania dzieła autora, któremu całkiem brak powodzenia. Z książkami i z ludźmi jest podobnie, z powodzeń wyrastają niepowodzenia, a z niepowodzeń kiełkują albo dojrzewają powodzenia”. Książki, które nie mają powodzenia, łatwej przegapić, ale znam wielu czytelników, którzy czytają w swoim rytmie, nie gonią za nowościami (nie da się nadążyć) i wręcz z zasady nie czytają najgłośniejszych książek. I chyba najlepiej na tym wychodzą. W tym miejscu czytelnik zwykły ma nad zawodowym oczywiście przewagę. (…)
Alberto Manguel próbował stworzyć definicję idealnego czytelnika: „Pinochet, który zakazał czytania »Don Kichota«, gdyż według niego popierał on cywilne nieposłuszeństwo, był tej książki idealnym czytelnikiem”. Według Manguela każdy pisarz, dobry czy zły, ma swojego idealnego czytelnika, który jest najlepszym odbiorcą, najlepiej zrozumie książkę. Czasem taki idealny czytelnik ma krótką pamięć: „ma nieograniczoną umiejętność zapominania i może wyrzucić z pamięci fakt, że Dr. Jekyll i Mr. Hyde to jedna i ta sama osoba, że Julianowi Sorelowi odetną głowę, a morderca Rogera Ackroyda nazywa się Tak-a-tak”. Idealny czytelnik czyta wielokrotnie. Na koniec jednak dodaje, że literatura nie zależy od idealnych czytelników, lecz jedynie od zwykłych, dobrych czytelników. Pewnie takich jak ja i ty.
Justyna Sobolewska, Książka o czytaniu, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016, s. 244