Łatwo wskazać przypadek kulturalnego nawiedzenia, który wiąże się z telewizorem. Najsłynniejszy to ten z filmu „Duch” Tobe Hoopera, gdy mała dziewczynka budzi się w nocy, podchodzi do migającego „kaszą” odbiornika, gdy wtem z ekranu wyskakuje widmowa dłoń. Taki obraz, widziany w dzieciństwie, potrafi zostać w głowie, choć prawdopodobieństwo, że przez lata zapamiętamy go wiernie, nie jest duże.
Podobny fenomen pełnej zakłóceń i zmyłek pamięci analizuje Olga Drenda w „Duchologii polskiej”, książce poświęconej – jak głosi podtytuł – „rzeczom i ludziom w latach transformacji”, czyli czasom, gdy sama autorka, urodzona w 1984 r.