Znacie państwo „Tamtą dziewczynę” Sylwii Grzeszczak? Tę, która ma siłę, by marzyć? Bo „This One’s For You” Davida Guetty zapewne kojarzycie z oprawy muzycznej transmisji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. A piosenkę Justina Timberlake’a, który nakazuje nam tańczyć, tańczyć, tańczyć, bo tego uczucia powstrzymać się nie da? To może chociaż „Deszcz na betonie” Taco Hemingwaya? O tym, że jej „skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji”?
Lato się kończy, wypadałoby identyfikować jego największe przeboje. Kiedyś wakacyjne hity nie tylko kojarzyli, ale śpiewali wszyscy, dzisiaj niekoniecznie – bo zmieniły się i potrzeby odbiorców, i propozycje artystów, i wreszcie radia, które stanowią pomost łączący jedno z drugim.
Wczasoumilacz
Stworzenie przeboju na lato to rzecz równie opłacalna, co wykreowanie hitu świątecznego. Gra idzie nie o kilka tygodni czy miesięcy popularności, ale o cykliczny powrót na fale radiowe, a więc i do kasy wypłacającej tantiemy. Nic dziwnego, że artyści usilnie próbują wylansować perfekcyjną ścieżkę dźwiękową do letniej kanikuły. – Każde lato ma przynajmniej kilka przebojów. W tym roku to na pewno Sylwia Grzeszczak, Kungs i Justin Timberlake, ale takich piosenek, które będą się kojarzyć z tymi wakacjami, jest dużo więcej. Podobnie jak z potrawami, latem mamy ochotę na lżejsze rzeczy – mówi Joanna Sołtysiak, dyrektor muzyczna Radia ZET.
Czy istnieje przepis na wakacyjny przebój? Na przebój: nie. Gdyby ktoś go miał, nie zawahałby się go użyć, nagrywając wyłącznie dobre piosenki. Na wakacyjny – owszem. Są pewne reguły, które utwór powinien spełniać, by za pośrednictwem radia i kurortowych didżejów stać się wczasoumilaczem.