Przedwojenne Sin City
Przedwojenne Sin City, czyli Warszawa według Twardocha
„Król” wziął się z „Morfiny” (i – podobno – z namiętności do boksu). Kiedy Twardoch pracował nad nagrodzoną Paszportem POLITYKI powieścią, wpadła mu do ręki książka o słynnym przedwojennym gangsterze Tacie Tasiemce. Był najpierw rewolucjonistą 1905 r. związanym z PPS, a potem został szefem mafii, która wymuszała haracze na Kercelaku i Woli. Twardochowy Kum Kaplica ma wspólną przeszłość z Tatą Tasiemką, ale jego późniejsze, powieściowe losy są inne. Podobnie Radziwiłek, inny bohater „Króla”, jest wzorowany (ale bardzo swobodnie) na Doktorze Łokietku, żydowskim mafiosie, który jednak wolał nazywać się jak Polak.
Nie jesteście u siebie
Tytułowym królem nie jest żadna z tych postaci, tylko Jakub Szapiro, bokser z żydowskiego klubu Makabi, którego uwielbiała warszawska ulica. Był człowiekiem Kuma, zbierał haracze od bogatych i biednych, zabijał kogo trzeba – czasem oenerowskiego antysemitę, czasem ubogiego krawca z Nalewek. Żadna z tych śmierci nie zostawała na dłużej w jego pamięci – oprócz jednej. I wokół tej winy osnuta jest intryga, bardzo misternie skonstruowana. W taki sposób, by kolejne trybiki historii zazębiały się, a jednocześnie żeby umiejętnie zaskakiwać czytelnika. Pierwsza zagadka brzmi: kim jest narrator? To samo pytanie czytelnik zadawał sobie podczas lektury „Morfiny” (odpowiedzi było wiele) i „Dracha”, gdzie narratorem był tytułowy drach, smok. „Królowi” bliżej do „Morfiny” niż do „Dracha”. Poprzednia powieść była, jak sam autor mówił, bolesna, związana z historiami, które w śląskich domach opowiada się szeptem. „Król”, podobnie jak „Morfina”, jest przede wszystkim barwną opowieścią z historycznym tłem.